Mówią, że na początku, w pierwszym miesiącu życia dziecka, maluch tylko je i śpi. Okazuje się, że nie do końca. Sytuacja taka ma miejsce jedynie w pierwszym tygodniu życia małego człowieka, i dzięki bogu bo niedoświadczeni rodzice mają czas by ogarnąć nową sytuację.
A jest co ogarniać.
W gorzowskim szpitalu po cięciu cesarskim leży się na oddziale trzy doby. Dziecko jest z mamą od dwunastej godziny po porodzie (wcześniej nie można wstawać), non stop, prócz badań i ewentualnie nocy, gdzie mama może prosić o "przechowanie" dzidziola u pielęgniarek.
Po tym czasie jedziesz do domu. Jupi! Tylko się cieszyć!
Hmm... czyżby?
Gdy na trzecią dobę dostałam wypis oraz życzenia powodzenia od pediatry i pana doktora... poszłam do kibla i poryczałam się jak małe dziecko. "Ja pieprze, jak ja sobie sama poradzę? Pokarmu ciągle nie ma, szwy bolą, głowa pęka, a płacz dziecka nadal przeraża... Kurde, w co ja się wpakowałam?!"
Mój strach trwał kilkanaście minut, potem nie było na niego czasu.
Z dzieckiem jest tak, że jest trudno, a za jakiś czas okazuje się, że w sumie nie było tak źle i teraz jest trudniej. I tak całe życie dziecka. Funkcja rosnąca.
Pierwszy tydzień jest trudny, bo wszystko jest nowe, jednak jest łatwy bo dziecko faktycznie dużo poza spaniem, sraniem i amaniem nie robi. Wszystkie te czynności są mega istotne, ważne by przebiegały bez zakłóceń. Już pierwszego dnia po powrocie ze szpitala okazało się, że kilka gadżetów bardzo ułatwiły nam ten pierwszy tydzień. Polecam:
1) dziennik Maluszka Czas
Zaraz... którą pierś podawałam ostatnim razem? Yyy... A ile kupek było wczoraj? Karmiłam butelką o 2:30 czy 3:30? Mogę podać już kolejną? - dziennik Maluszka Czas to dla mnie numer jeden pierwszego tygodnia, nie muszę zapamiętywać cyców, godzin, pieluszek i przysięgam- jeśli jakaś moja znajoma będzie w ciąży- właśnie to ode mnie dostanie, IDEALNY pomocnik
2) butelka Lovi + mleko Bebilon
Chcesz karmić piersią, ha, a kto nie chce. Kwestia tego, że mało która młoda mama karmi od razu bez problemu- jedne mają wklęsłe brodawki, inne mało pokarmu lub wcale, jeszcze inne- zbyt twarde brodawki; dlatego należy w wyprawce dla dziecka zawrzeć przynajmniej jedną butelkę oraz trochę sztucznego mleka, tak na wszelki wypadek. Ja dzięki bogu butelkę dostałam od kumpeli, a mleko poleciłam kupić jeszcze jak byłam w szpitalu.
3) smoczek uspokajający Lovi
Taa, oczywiście, że pamiętam mój post, z którego jasno wynikało "nie podawaj smoczka w pierwszych sześciu tygodniach życia dziecka". Co jednak zrobić, jak dziecko najedzone, suche, ubrane i ryczy? Pierwszą taką sytuację miałam jeszcze w szpitalu i sama położna mi powiedziała: "niech pani wykręci smoczek z butelki i spróbuje podać, bo to może być po prostu potrzeba ssania", jak powiedziała, tak zrobiłam, raz-dwa dziecko zasnęło. I w dupę z teorią. Tak czy inaczej, warto mieć smoczek- chociażby na wszelki wypadek (u mnie, przy przejściu na cyca smok w użyciu jest już rzadko). Próbowałam 3 smoczków i dynamiczny z Lovi okazał się najlepszy (mała lubi wypustki, prawie jak matka ;p)
Taa, oczywiście, że pamiętam mój post, z którego jasno wynikało "nie podawaj smoczka w pierwszych sześciu tygodniach życia dziecka". Co jednak zrobić, jak dziecko najedzone, suche, ubrane i ryczy? Pierwszą taką sytuację miałam jeszcze w szpitalu i sama położna mi powiedziała: "niech pani wykręci smoczek z butelki i spróbuje podać, bo to może być po prostu potrzeba ssania", jak powiedziała, tak zrobiłam, raz-dwa dziecko zasnęło. I w dupę z teorią. Tak czy inaczej, warto mieć smoczek- chociażby na wszelki wypadek (u mnie, przy przejściu na cyca smok w użyciu jest już rzadko). Próbowałam 3 smoczków i dynamiczny z Lovi okazał się najlepszy (mała lubi wypustki, prawie jak matka ;p)
4) podkłady na przewijak
Generalnie kupiłam je pod pupę, ale nie przewidziałam, że mam ogromny tyłek, a podkłady mają nieduże rozmiary, więc położyłam na przewijak. Okazały się rewelacyjne- nawet jak mała walnie stolca czy szczoszka między ściągnięciem jednej pieluszki a założeniem drugiej, wszystko pięknie leci na podkład, pach pach i wywalamy , a prześcieradło na przewijaku czyste.
Generalnie kupiłam je pod pupę, ale nie przewidziałam, że mam ogromny tyłek, a podkłady mają nieduże rozmiary, więc położyłam na przewijak. Okazały się rewelacyjne- nawet jak mała walnie stolca czy szczoszka między ściągnięciem jednej pieluszki a założeniem drugiej, wszystko pięknie leci na podkład, pach pach i wywalamy , a prześcieradło na przewijaku czyste.
Nie ogarnęła mnie matczyna miłość- wiecie, taka "od pierwszego wejrzenia, nieskończona" itd. Od pierwszych dni czułam bardziej poczucie obowiązku i odpowiedzialności za to wielkie-niewielkie coś, co mieszkało nad moim pęcherzem. Z dnia na dzień ta miłość powoli kiełkuje, z każdym jej grymasem, ziewnięciem i machnięciem rączki. Nie wiem, czy to kwestia mojego serca, czy tak właśnie rodzi się te uczucie, a może to wynik cesarki? Może po naturalnym porodzie kocha się od razu na maxa?
Fajny niezbędnik, fajny. Ten dziennik przydatny, ja spisywałam w zeszycie, a teraz jest też mnóstwo fajnych aplikacji na telefon działających na zasadzie tego dzienniczka. Jak różne porody, tak różne odczucia po nich. Mnie miłość ogarnęła niesamowita wraz z pierwszym Synowym krzykiem, nie mogłam zasnąć ze szczęścia kilkanaście godzin po porodzie, choć zabrali mi dziecko (wcześniak), a pierwszy tydzień w domu to była w zasadzie sielanka i nuuuuda, dziecko spało, ja spałam. Syn spał zresztą nieustannie przez 4-5 miesięcy swojego życia, więc wspominam je wspaniale. Ale czy drugi ssak, co to we mnie rośnie będzie taki wielkoduszny, śmiem wątpić :P
OdpowiedzUsuńIm dalej tym miłość będzie większa, znam ten stan. Im chomik, królik, zwierzątko - jak to mówił dziad, bardziej kumate, tym więcej miłości. Grubasie będzie dobrze, wszystko się ułoży, będzie mega nieogarniętą matką, z mega szczęśliwym dzieckiem ;) buziaki
OdpowiedzUsuńDzienniki to super sprawa a jakie przydatne będą do pokazania zbuntowanemu nastolatkowi ile razy w nocy mama wstawała i jak kilkanaście razy dziennie zmieniała zapaskudzone pieluchy :)
OdpowiedzUsuńo. nie słyszałam o takim dzienniku.. ja już łapię się na myślach typu "dżizas......" ale odganiam...odganiam;P
OdpowiedzUsuńCzyli my możemy sobie planować, marzyć jak będziemy zajmować się dzieckiem, a rzeczywistość robi swoje :) Najważniejszy jest Wasz spokój - Twój i Gabi. Wierzę, że z każdym dniem będzie coraz łatwiej. Trzymajcie się!! PS. Zazdroszczę, że masz już swojego Potworka przy sobie :)
OdpowiedzUsuńDziennik super sprawa, planowałam założyć zeszyt, ale chyba skuszę się na zakup tego dziennika. Ogólnie bardzo fajny niezbędnik. Też planowałam, że nie będę kupować smoczków, ale koleżanka mnie odwiodła od tego pomysły, jej córeczka zaczęła ssać kciuka. Także chyba smoczek lepszy, ja już zakupiłam dwa, jeden na pewno wezmę do szpitala.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszym zmaganiach z nową codziennością. Ja mam strasznie mieszane uczucia, jednocześnie nie mogę się już doczekać i boję się jak ja dam z tym wszystkim radę.
http://dziennik-mamy.blogspot.com/
Kochana, zaczynam Cię uwielbiać! Cieszę się, że piszesz o tym wszytskim tak, jak to na serio się dzieje. Nie ciuciasz i to jest ważne. :) pozdrawiam, Przewijka
OdpowiedzUsuńMoja miłość do dziecka (taka mega silna, bezinteresowna i inna niż do kogokolwiek wczesniej) pojawiła się jakoś w 5 czy 6 miesiącu życia mojej córki. I mimo, że tesciowa mnie za to nienawidzi, to nie będę ściemniać, że było inaczej. Na początku miałam wrażenie, że wszystko mi się zawaliło, że nic tylko se w łeb strzelić, mimo że Młoda chciana, wyczekana i wychuchana... A teraz...teraz za Młodą jestem w stanie życie oddać i czasami chciałabym wrócić do tych pierwszych miesięcy, bo dużo rzeczy zrobiłabym inaczej, mniej bym się stresowała itp. Cóż...może przy drugim... ;-)
OdpowiedzUsuńGratuluję bardzo bardzo, dasz sobie radę ze wszystkim, zobaczysz :-)
ja też zapisuje karmienia, kupy, zupy itp tyle że w normalnym zeszycie, ale ten dziennik kusi mnie oj kusi.
OdpowiedzUsuńDobrze, że piszesz o macierzyństwie tylko słodko pierdząco bo przecież tak nie jest w rzeczywistości,a poród też chujowy wg mnie, ale nie śmiałam tego tak nazwać u siebie.
Też mi się bardzo przydaje ten dziennik. Szczególnie w nocy jak wstaje zaspana i zastanawiam się, który cyc był ostatnio.
OdpowiedzUsuńCo do miłości u mnie też nie było tego takiego WOW już przy samym porodzie. Najpierw był jakiś dziwny szok poporodowy, trzymając małego po prostu cieszyłam się, że najgorsze już za mną, że ból miną, ale byłam pełna obaw co to będzie dalej. W szpitalu przeżywałam jeszcze stres jak karmić, jak przewijać... nie czułam tej wielkiej miłości do własnego dziecka. Aż mnie to przerażało. Ale jak wróciliśmy do domu i na spokojnie zaczęłam zajmować się małym to z dnia na dzień czuję coraz większy przypływ miłości do własnego synka. :) Uwielbiam na niego patrzeć i zdawać sobie sprawę, że kocham go coraz bardziej. :)
Ja tym razem smok też podałam już w szpitalu tylko ten lovi o którym piszesz nie przypadł małej do gustu. Dobrze, że kupiłam kilka różnych.
OdpowiedzUsuńMożna kochać na maxa również po cesarce:)))
Powiem krótko: po naturalnym porodzie (bardzo lekkim i bez znieczulenia) nie kocha się od razu na maksa. Ja nie kochałam. Mój syn ma 25 miesięcy a na myśl o pierwszych dwóch do tej pory mam ciarki i nawet nie chcę tego pamiętać.
OdpowiedzUsuńJa to juz dwa razy przerabialam a stawiam swoja kolekcje wina ( szybko sie konczaca...) ze gdyby kolejne bylo to szok by mnie nie ominal. Na szczescie dziecko nr2 okazalo sie wcieleniem aniola i okres o ktorym Ty piszesz-ten tygodniowy- u nas trwal ponad miesiac. A pozniej tez jakos tragedii nie bylo. Kluska wynagradza chyba to ile MalyCzlowiek naplakal. Choc on z chorobskami sie zmagal..
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej- smoczki lovi lubimy i my choc butelki Avent Natural na tapecie. Podkladow tez uzywam i do teraz zastanawia mnie co ja robilam bez nich przy dziecku nr1?
Dzienniczek mialam tylko w ciazy. Pozniej choc obietnic danych samej sobie- poleglam i juz mi sie nie chcialo...
Pozdrawiam!
Świetny post :) gdzie można kupić taki idealny dziennik Maluszka? :)
OdpowiedzUsuńhttp://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
Znowu czytam o mojej osobie...
OdpowiedzUsuńKarmienie Małej notujemy, smoczek ssie, mm podajemy, a podkłady które miały być też początkowo dla mnie- okazały się świetnym rozwiązaniem na przewijak :)
Nominowałam Cię do zabawy, szczegóły tutaj http://motylidom.blogspot.com/2013/12/nominacje-blog-award.html. Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńTeż postawiłam na smoczki Lovi. Nie rozumiem takiego zapierania się przed smoczkami. Zwykle najbardziej przeciwne są te osoby, które dzieci nie mają. Jak na świecie pojawia się nagle taki krzyczący ktoś, od razu zmieniają zdanie ;)
OdpowiedzUsuń