Pokazywanie postów oznaczonych etykietą laktacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą laktacja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 11 listopada 2014

Zanim zacznę wywody o piersiach mych dwóch, jedna uwaga: mam tylko jedno dziecko i na jego podstawie poniższe wnioski. Nie jestem alfą i omegą, nie mam siódemki dzieci i mega doświadczenia. To moje skromne wnioski. Z tym, że mądre :D


Opublikowano 17:32 by lipson

5 komentarzy

niedziela, 4 maja 2014

Nie pisałam prawie miesiąc... Dlaczego? Bo był to niesamowicie aktywny i intensywny miesiąc! Moje dziecko wielowymiarowo dorasta, zmienia się, mądrzeje, normalnie szok. A i ja - matka - też dorastam. A co :D

Sprawdzenie umiejętności:

- w pozycji na brzuchu opiera się na dłoniach - TAK
- przesuwa się wokół własnej osi - TAK SE :D
- wydaje okrzyki radości, rytmicznie powtarza sylaby ge-ge- okrzyki TAK, sylaby TAK, ale "ge-ge"??
- umie sięgać po zabawki i chwytać je - NO BA! Od ponad miesiąca :)
- uśmiecha się do innych dzieci, w szczególności do tego w lustrze. - TAK
- umie teraz robić dwie rzeczy jednocześnie, np. gaworzy i sięga po coś rączką w tym samym momencie- TAK
- gdy podaje mu się zabawkę, układa rączkę w pozycji do jej przyjęcia- TAK (już dawno)
- potrafi przekręcić się z brzuszka na plecki- Aaaaa nie... jakoś mało w sumie leży na brzuchu, trzeba by to zmienić
- poznaje świat, wkładając przedmioty do buzi - WSZYSTKO trafia do buzi :)



"Mój pierwszy raz"

Ten piąty miesiąc to tylko 30 dni, a tyle się działo, że aż nie chce mi się wierzyć. Pierwsze piski, pierwsze bąbelki ze śliny, pierwszy obrót na bok, pierwsza dzienna drzemka w łóżeczku, pierwsze nocowanie poza domem, pierwsze odwiedziny bliskich, pierwsze zasypianie wieczorne nie przy cycusiu a samodzielnie ze smokiem, pierwsze nowe smaki... ożesz w dupę, i to był tylko miesiąc???

Sexy Mama

Wyglądam jak człowiek. Co prawda, nie jak szczupły człowiek, ale tez nie jak rozlazły człowiek po ciąży. I gdy weszłam w trzeci etap odchuchania, zachłysnęłam się tymi jedenastoma kilogramami na minusie i tutaj łapnęłam czekoladkę, tam ominęłam ćwiczenia, innego dnia zapomniałam o zajęciach fitness... Nie zauważyłam i znów stanęłam u wrót do Cielskolandii. Więc od poniedziałku znów Akcja Ogarnianie Dupy, ale restrykcyjnie!

Ważne decyzje

Rozszerzanie diety, temat skomplikowany jak dla mnie. Z każdej strony jestem bombardowana dobrymi radami, zdziwionymi minami, że "tylko mleko?!" i kolorowymi reklamami słoiczków, kaszek, kleików i innych super łatwych w przyrządzeniu posiłków dla Małych Ludzi. W końcu podjęłam decyzję. W oparciu o rozmowy z innymi mamami i kilka artykułów.
Po pierwsze- czekam z rozszerzaniem diety Dziabonga do końcówki szóstego miesiąca. Czemu? Bo jeśli karmi się wyłącznie piersią właśnie do tego czasu, laktacja jest długa i pełna.
Po drugie- gdy w końcu nadejdzie ten czas, spróbuję BLW, czyli gotowane na parze warzywa i mięsko; kasza jaglana z dodatkami zamiast gotowych kaszek (wiecie ile mają cukru?!), a jako gluten spróbujemy skórki od chleba, lub ewentualnie kaszę manną.
Po trzecie- mam zamiar karmić do roczku Małej.
I tak przy okazji - karmienie piersią to dar, dla dziecka, dla matki, dla relacji, dla zdrowia. Ostatnio gdzieś na fanpagu chyba Kwartalnika Laktacyjnego padło pytanie, czy są jakieś wady karmienia piersią. Mnóstwo odpowiedzi - że nie, że to najlepsze co można dać dziecku, itd, no cud miód malina, ... a raczej cud miód mleko. A wiecie co? Chyba w tym wszystkim zapomina się, że jednak jest jedna wada- ogromne poświęcenie! Karmię piersią szósty miesiąc... i naprawdę tęsknie za różnymi kolorami życia prywatnego- za złocistymi, czystymi, winnymi i zielonymi... Mówią, że można bawić się "na trzeźwo" - ja już bawię się tak ponad rok i powiem wam, że jest do dupy. I kiedyś Gabryśce to wypomnę :D


Opublikowano 11:08 by lipson

12 komentarzy

czwartek, 30 stycznia 2014

Szykując się do roli matki czytałam, dowiadywałam się, rozmawiałam. Okazuje się jednak, że są rzeczy, których się nie spodziewałam, o których nikt mi nie powiedział lub o czym miałam całkiem inne wyobrażenie.

1) Karmienie piersią 

Teoria: na warsztatach położna "sprzedała" nam patent na karmienie co 2,5 godziny w nocy; wszystko opierało się na tym, że ssanie piersi jest "lekiem na całe zło" i żeby nam dziecko zjadło tyle, ile chcemy można je nawet rozebrać; bo rozebrane płacze, a płaczące chętnie uspokoi się przy cycku. 
Praktyka: a co jeśli dziecko płacze przy cycku właśnie? Ssie minutę, puszcza i płacze? A gdy się uspokoi i zostanie przystawione ponownie, ssie chwilkę i znów zaczyna wrzeszczeć? Skoro cycek jest lekiem na całe zło, to co jest lekiem na płacz przy cycku?

2) Smoczek

Teoria: czytałam o smoczkach, stworzyłam nawet dość konkretny wpis na temat szkodliwości nadmiernego stosowania smoczków; w podsumowaniu pisałam, by używać smoczka jak najmniej a najlepiej wcale.
Praktyka: zdrowe niemowlęta najczęściej nie lubią i nie potrafią ssać smoczka, co paradoksalnie okazuje się wcale nie takie fajne. Będąc w szpitalu przekonałam się, że gdy nie ma bujaczków, leżaczków, kołysanek, karuzelek i innych bzdurek, które normalnie dziecko uspokajają i usypiają, możliwość uspokojenia niemowlęcia smoczkiem byłaby genialna. A tu wciskasz w mała buzię smoka, a dzidzia jeszcze bardziej się wkurza. I nosisz i bujasz i podrzucasz i tulisz i nosisz i bujasz....

3) Frida

Teoria: aspirator do nosa Frida pojawia się w KAŻDEJ wyprawce dziecięcej, na każdym blogu, który widziałam. Ponieważ "jest to produkt bezpieczny i może być używany zarówno w warunkach domowych przez członków rodziny, gdzie otoczenie bakteriologiczne jest jednakowe dla wszystkich, jak i profesjonalistów - pielęgniarki i lekarzy w przychodniach i na oddziałach dziecięcych szpitali. Jako wyjątkowo prosty w użyciu przyrząd, łatwy do utrzymania w czystości, higieniczny i bezpieczny, Frida powinna stanowić niezbędny element wyposażenia każdej apteczki tam, gdzie znajdują się dzieci" - jak piszą w Internecie.
Praktyka: dopiero pediatra i laryngolog przedstawili nam szkodliwość stosowania Fridy - poważne uszkodzenia nabłonka w nosie dziecka oraz uszkodzenie delikatnych włosków, które tam się znajdują. Okazuje się, że  częste stosowanie aspiratora krzywdzi naturalne środowisko w nosie maleństwa i należy Fridy używać tylko w  ostateczności. Tylko w ostateczności, a nie przy najmniejszym hałasie w środku.

Co Wy na to?

Opublikowano 07:23 by lipson

11 komentarzy

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Długo nie pisałam. Miało być coraz lepiej, coraz łatwiej, a jest... hmm, coraz ciekawiej. Zabierałam się do pisania Instrukcji Obsługi Niemowlaka- taki skrót informacji, o których nie wiedziałam, a których mnie dziecko nauczyło. Jednak w momencie pisania np, że dobrze najedzony maluch najedzony jest przynajmniej na dwie godziny, moja mała budziła się po godzinie. A jak pisałam, że niemowlę nie płacze bez powodu, uspokajałam płaczące dziecko trzy godziny. Mało to mobilizujące ;p

Wklejam to, co już napisałam i więcej nie próbuję pisać, bo znów wywołam jakąś katastrofę :p
- gdy Dzidziola zatankujemy do pełna, jest najedzony przynajmniej na 2 godziny (mleko mamy jest lekkostrawne i trawi się właśnie ok. 1,5 godziny), karmienie co godzinę czy pół oznacza błąd w karmieniu (np. dziecko za krótko ssie lub mama źle interpretuje płacz dziecka)
- dobre tankowanie oznacza pobudzanie do ssania (gilganie po policzku, brodzie, itede), ewentualnie karmienie na "dwie raty" (karmimy, dzidzia zasypia, odkładamy do łóżeczka, dzidzia się budzi, to karmimy jeszcze raz z tej samej piersi)
- gdy Dziecko płacze przy karmieniu może to oznaczać konieczność puszczenia bąka (lub właśnie puszczony bąk), konieczność odbicia, zatkany nosek albo np. zbyt duże ciśnienie mleka

PŁACZ
- niemowlę nigdy nie płacze bez powodu
- powody płaczu niemowlęcia bywają przewidywalne ("głodny jestem"), mniej przewidywalne ("muszę puścić bąka"), i najgorszy rodzaj płaczu, czyli "cholera wie czemu płacze" (zatkany nos, strach wywołany wielką kupą, ból brzuszka, irytacja spowodowana tym, że cycek wyskakuje z buzi gdy się odchyli za bardzo głowę)
- gdy już naprawdę nie wiemy co jest dziecku, a podstawowe powody odrzuciliśmy (pełna pielucha, za zimno, za ciepło, głód, ból) polecam metodę 5S - JEST MEGA


Są momenty gdy nie mam już siły, dzięki niebiosom K jest na tacierzyńskim i wtedy przejmuje stery. Mimo, że zaczął się już drugi miesiąc, a mówią, że pierwszy najtrudniejszy, wiele rzeczy dzieje się właśnie po raz pierwszy - pierwsze wybudzenie w nocy przez zatkany nos, pierwszy płacz wywołany wprowadzeniem nowego produktu (pieprzony brokuł), pierwsze zatrzymanie kupy (jeszcze nigdy nie tęskniłam tak za stolcem). Oczywiście jest też pierwszy świadomy uśmiech i pierwszy świadomy uśmiech pełną gębą- najwięcej tych uśmiechów dzieje się podczas zmiany pieluch, więc głównym świadkiem jest K.

Najwięcej relaksu mam,gdy mała śpi.
Kiedy będzie łatwiej?

Opublikowano 04:22 by lipson

18 komentarzy

niedziela, 15 grudnia 2013

Bałam się cyców moich, oj bałam. Nasłuchałam się o problemach z laktacją przed porodem, więc leżąc z łbem przygwożdżonym do szpitalnego łóżka, czekając na kolejne znieczulenie, po trzeciej nad ranem martwiłam się nie o szwy, nie o wagę, nie o przewijanie tylko właśnie o mleko.

Cóż, okazało się, że nie bez powodu.

Spotkało mnie piękne kombo cycowych problemów laktacyjnych: brak pokarmu, ból sutków, problemy z dostawianiem,  nawał pokarmu, ulewanie, czkawka, kolka i problemy z trawieniem.

Brak pokarmu

Znałam opinię, że po cesarce pokarm pojawia się z opóźnieniem i że najlepszym na to lekarstwem jest jak najczęstsze dostawianie. Zaczęłam więc krótko po pierwszym powstaniu z dwunastogodzinnego łóżka, jak tylko usunięto mi cewnik. Położne dziwiły się, że taka dzielna jestem, że się rwę do przystawiania.
Śniadanie poszło nam pięknie, obiad również. Problem zaczął się przy kolacji- 50minut na cycu i płacz. Ja spocona z nerwów i temperatury szpitalnej, zestresowana, przestraszona i zdezorientowana, w końcu wezwałam położną, która małą wzięła i dokarmiła butelką. Odebrałam to jako osobistą porażkę, ale nie poddawałam się. Przystawiałam i dokarmiałam, czekając na pokarm.
Wychodząc na trzecią dobę ze szpitala pokarmu nadal nie było. A przecież na trzecią powinien się pojawić!
Jak tylko zlądowałam w domu i uśpiłam Małą, wlazłam do neta i wygooglowałam "po jakim czasie po cesarce pojawił się pokarm". 
Zeznania mausiek były różne, najbardziej  jednak rozwaliły mnie opinie typu "nie wiem o co wam chodzi, po cesarce pokarm pojawia się od razu, tak jak po naturalnym porodzie, dla organizmu poród to poród". 
Jak CHU! - myślałam.
Przystawiałam, dokarmiałam, przystawiałam, dokarmiałam, płakałam, przystawiałam... 

Ból sutków

Jezus Maria! Ból to mało powiedziane. Trudno obiektywnie oceniać wrażliwość człowieka czy różnych części jego ciała na ból, ale moje suty to chyba są super-wrażliwe. Pierwszy tydzień przy każdym przystawieniu kurwowałam i syczałam, w drugim tygodniu  wiłam nogami i zaciskałam usta. 
Wyczytane sposoby na bolące sutki: maść Bepanthen, smarowanie własnym mlekiem, dużo wietrzenia.
Sprawdzony przeze mnie sposób: czas (niestety suty muszą się przyzwyczaić do nowego ssaka)

Problemy z dostawianiem

W szpitalu było fajnie, bo gdy nie wiedziałam jak przystawić, pojawiała się położna (mniej lub bardziej miła), w jedną rękę brała suta z otoczką, w drugą główkę dziecka, BAM! (tu pojawiał się ruch jak przy uderzaniu o siebie talerzy) i dziecko przystawione.
W domu już tak fajnie nie było, próbowałam wcisnąć dziecku suta, próbowałam ogarniać jego główkę, bo wszędzie napisane "przystawiać dziecko do piersi a nie pierś do dziecka". Nie udawało się. Dziecko zirytowane płakało, ja płakałam z bezsilności. Czułam, że z mojej winy dziecko cierpi.
W pewnym momencie jednak, po zaskakująco udanym przystawieniu (dnia któregoś z rzędu) zauważyłam, że Mój Ssak przystawił się sam. Sprawdziłam przy kolejnym przystawieniu - faktycznie! Trzymałam na odpowiednim poziomie suta, a Ssak sam się "narzucał" na niego. Widocznie ma to po tatusiu - woli po swojemu.
Wniosek: relaks, take it easy, bo nie zawsze jest zgodnie z teorią.

Nawał pokarmu

Doby piątej, gdy pokarmu nadal nie było, sięgnęłam po laktator, by bardziej pobudzić laktację. Urządzenie straszne, według mnie. Odciągałam, dawałam Małej, przystawiałam ją i dokarmiałam Bebilonem.
Jakież było moje przerażenie gdy przy kolejnym karmieniu moje sutki się schowały!!!
Mała nie mogła złapać, ja nie mogłam ich "wyciągnąć", pieprzony laktator! Dzwoniłam do jednej kumpeli, do drugiej, żadna nie wiedziała co mogło się stać. 
Płakałam- nie dość, że pokarmu brak, to nawet przystawić Małej nie mogłam. Wzięłam ciepły prysznic (nie pomógł), poszłam spać. W nocy obudziłam się z cycami jak z pornola- napompowanymi na maxa! 
Aaaaa! To ten słynny nawał pokarmu ukrył się pod schowanymi sutkami. Odetchnęłam, bo wiedziałam jak sobie radzić: ciepły prysznic dla cycusia przed karmieniem, zimna kapusta dla cycusia po karmieniu i pomoc laktatora w wyciągnięciu sutka. Udało się. Zaczęło lecieć...

Ulewanie

...lecieć aż za bardzo. Mała się krztusiła, ulewała podczas karmienia i po karmieniu. Ba! Ulewałam podczas karmienia nosem nawet! I co teraz? Google. (Jak sobie ludzie radzili bez Internetu?) Poczytałam, poczytałam i już wiedziałam.
Rada: głowa dzidzi na lekkim podwyższeniu, a cyc jak najniżej, by pokarm leciał chociaż trochę pod górkę a przynajmniej poziomo. Ja upodobałam sobie pozycję leżącą.
Pomogło. Nie wyeliminowało ulewania w 100%, bo Gabrycha jest mega łapczywa, ale widocznie zmniejszyło problem.

Czkawka

Nie zawsze się Małej odbekuje. Łazimy, głaszczemy po plerkach, czekamy czekamy. I gdy w końcu pojawia się bek, jakież jest nasze zirytowanie, gdy najczęściej po nim zaczyna się czkawka. Irytująca zarówno mnie, jak i - niestety - Dziecię me. Najgorzej gdy jesteśmy w fazie usypiania...
Powody czkawki: połknięte powietrze lub niska temperatura; ze względu na łapczywość Gabrysi, u nas jest to powód numer jeden.
Sposób na czkawkę: sama przyszła, sama pójdzie. I to jest najbardziej wkurzające. (może Wy macie jakieś własne sposoby na gópią czkawkę?)

Kolka

A jednak nie. Najbardziej wkurzająca jest słynna kolka. Okropny, długotrwały płacz dziecka, na który sposobów wiele, jednak idealnego brak. 
U Gabrysi kolkę rozpoznała moja koleżanka- ja sądziłam, że płacz musi trwać 3 godziny, żeby móc nazwać to kolką (gdzieś wyczytałam). Okazało się, że nie.
Próbowaliśmy masażu brzuszka, przyciągania nóżek do brzucha, suszarki, ciepłego okładu, butelki z ciepłą wodą, noszenia w różnorakich pozycjach. Wszystko pomagało na chwilę. Aż do następnego "skurczu".
Koleżanka powiedziała, że jej pediatra twierdzi, że dwutygodniowe dziecko nie może mieć kolki. Że to za wcześnie. Jej synek (2,5tygodnia) miał kolki, dostał skierowanie na mocz i trafił do szpitala, bo bakteria.
Przestraszyłam się i zadzwoniłam do mojej środowiskowej- może Moja Córa tez powinna dostać skierowanie na mocz? Położna uspokoiła i zadała kilka pytań:
- Je panie orzechy?
- Nie
- Dobrze. Je pani czekoladę?
- Nie.
- Dobrze. Pije pani herbatkę laktacyjną, z koprem?
- Tak.
- Dobrze. Nabiał pani je?
- Tak.
- Odstawić.
Odstawiłam. Po 3 dniach zapomniałam o kolkach. Tfu tfu, oby nie wróciły.



W laktacyjnym temacie zostając, wypróbowałam dwa typy wkładek laktacyjnych: MAM i Babydream.
Wygląd:
MAM są widocznie cieńsze i delikatniejsze, jednak gdy wkładałam w jedną miskę stanika MAM, a w drugą Babydream - nie czułam różnicy.
Efekt
Co do chłonności, trudno dokładnie powiedzieć, bo cycusie w równym tempie nie ciekną, wydaje się jednak, że MAMy są troszkę bardziej chłonne, nie "wypuszczają" tak łatwo cieczy z powrotem.
Cena
MAM: 25zł, Babydream: 5zł.



A jakie wy macie/ miałyście  przygody z laktacją?

Opublikowano 12:22 by lipson

12 komentarzy

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Mówią, że na początku, w pierwszym miesiącu życia dziecka, maluch tylko je i śpi. Okazuje się, że nie do końca. Sytuacja taka ma miejsce jedynie w pierwszym tygodniu życia małego człowieka, i dzięki bogu bo niedoświadczeni rodzice mają czas by ogarnąć nową sytuację. 

A jest co ogarniać.

W gorzowskim szpitalu po cięciu cesarskim leży się na oddziale trzy doby. Dziecko jest z mamą od dwunastej godziny po porodzie (wcześniej nie można wstawać), non stop, prócz badań i ewentualnie nocy, gdzie mama może prosić o "przechowanie" dzidziola u pielęgniarek.

Po tym czasie jedziesz do domu. Jupi! Tylko się cieszyć! 
Hmm... czyżby?

Gdy na trzecią dobę dostałam wypis oraz życzenia powodzenia od pediatry i pana doktora... poszłam do kibla i poryczałam się jak małe dziecko. "Ja pieprze, jak ja sobie sama poradzę? Pokarmu ciągle nie ma, szwy  bolą, głowa pęka, a płacz dziecka nadal przeraża... Kurde, w co ja się wpakowałam?!"

Mój strach trwał kilkanaście minut, potem nie było na niego czasu.

Z dzieckiem jest tak, że jest trudno, a za jakiś czas okazuje się, że w sumie nie było tak źle i teraz jest trudniej. I tak całe życie dziecka. Funkcja rosnąca.

Pierwszy tydzień jest trudny, bo wszystko jest nowe, jednak jest łatwy bo dziecko faktycznie dużo poza spaniem, sraniem i amaniem nie robi. Wszystkie te czynności są mega istotne, ważne by przebiegały bez zakłóceń. Już pierwszego dnia po powrocie ze szpitala okazało się, że kilka gadżetów bardzo ułatwiły nam ten pierwszy tydzień. Polecam:

1) dziennik Maluszka Czas
Zaraz... którą pierś podawałam ostatnim razem? Yyy... A ile kupek było wczoraj? Karmiłam butelką o 2:30 czy 3:30? Mogę podać już kolejną? - dziennik Maluszka Czas to dla mnie numer jeden pierwszego tygodnia, nie muszę zapamiętywać cyców, godzin, pieluszek i przysięgam- jeśli jakaś moja znajoma będzie w ciąży- właśnie to ode mnie dostanie, IDEALNY pomocnik
2) butelka Lovi + mleko Bebilon
Chcesz karmić piersią, ha, a kto nie chce. Kwestia tego, że mało która młoda mama karmi od razu bez problemu- jedne mają wklęsłe brodawki, inne mało pokarmu lub wcale, jeszcze inne- zbyt twarde brodawki; dlatego należy w wyprawce dla dziecka zawrzeć przynajmniej jedną butelkę oraz trochę sztucznego mleka, tak na wszelki wypadek. Ja dzięki bogu butelkę dostałam od kumpeli, a mleko poleciłam kupić jeszcze jak byłam w szpitalu.

3) smoczek uspokajający Lovi
Taa, oczywiście, że pamiętam mój post, z którego jasno wynikało "nie podawaj smoczka w pierwszych sześciu tygodniach życia dziecka". Co jednak zrobić, jak dziecko najedzone, suche, ubrane i ryczy? Pierwszą taką sytuację miałam jeszcze w szpitalu i sama położna mi powiedziała: "niech pani wykręci smoczek z butelki i spróbuje podać, bo to może być po prostu potrzeba ssania", jak powiedziała, tak zrobiłam, raz-dwa dziecko zasnęło. I w dupę z teorią. Tak czy inaczej, warto mieć smoczek- chociażby na wszelki wypadek (u mnie, przy przejściu na cyca smok w użyciu jest już rzadko). Próbowałam 3 smoczków i dynamiczny z Lovi okazał się najlepszy (mała lubi wypustki, prawie jak matka ;p)


4) podkłady na przewijak
Generalnie kupiłam je pod pupę, ale nie przewidziałam, że mam ogromny tyłek, a podkłady mają nieduże rozmiary, więc położyłam na przewijak. Okazały się rewelacyjne- nawet jak mała walnie stolca czy szczoszka między ściągnięciem jednej pieluszki a założeniem drugiej, wszystko pięknie leci na podkład, pach pach i wywalamy , a prześcieradło na przewijaku czyste.


Nie ogarnęła mnie matczyna miłość- wiecie, taka "od pierwszego wejrzenia, nieskończona" itd. Od pierwszych dni czułam bardziej poczucie obowiązku i odpowiedzialności za to wielkie-niewielkie coś, co mieszkało nad moim pęcherzem. Z dnia na dzień ta miłość powoli kiełkuje, z każdym jej grymasem, ziewnięciem i machnięciem rączki. Nie wiem, czy to kwestia mojego serca, czy tak właśnie rodzi się te uczucie, a może to wynik cesarki? Może po naturalnym porodzie kocha się od razu na maxa?

Opublikowano 02:01 by lipson

17 komentarzy

czwartek, 14 listopada 2013

Pewniki co do naturalnego porodu są jedynie dwa:
- dziecko wyjdzie pochwą,
- będzie bolało.
Wszystkie inne czynniki: jak bardzo będzie bolało, ile będzie trwało "dochodzenie do" rozwarcia, po ilu skurczach partych urodzi się dziecko, czy będzie to poród komfortowy, czy trzeba będzie naciąć krocze, jak szybko matka dojdzie do siebie po porodzie - tego nikt nie jest w stanie określić.

Ani tym bardziej zagwarantować.

ALE
Okazuje się, że są metody - "domowe", mniej lub bardziej potwierdzone - które mogą nam przy porodzie pomóc. Polecane na forach, przez położne, jednak trudno znaleźć oficjalne badania o ich wpływie na poród. Pytanie czy w ogóle da się to sprawdzić...

Porodu się nie boję, ale byłoby miło, jakby dziecko wyskoczyło z wedżajny jak z procy- szybko i bezboleśnie, zwłaszcza, że w szpitalu, w którym będę rodzić nie ma na porodówce możliwości zewnątrzoponowego. Tylko gaz rozweselający, który oczywiście mam zamiar wykorzystać aż po ich piwniczne zapasy.

Poniżej podaję opracowane przeze mnie sposoby, wyczytane na różnych forach dawkowania, trochę przeze mnie dopracowane (wolę ostrożnie podchodzić do leków)


Efekt
Sposób Stosowanie
komfortowo torba do szpitala
skoszenie trawnika 
36 TC - spakowanie torby (wraz z wodą i przekąskami) do porodu powoduje, że w momencie odejścia wód rodząca ma o jeden stres mniej
38 TC - skoszenie trawnika na polu akcji jeszcze w domu powoduje, że mamy o jeden "obowiązek" mniej zanim wydusimy dziecko 
śliskosiemię lnianeod 36 TC - dwa razy dziennie po 2 płaskie łyżeczki
len oblepia i robi "poślizg" nie tylko na ściankach żołądka, działa tak samo w innych okolicach, także rozrodczych
szybkoolej z wiesiołka
herbata z liści malin
37 TC - kubek herby 1dziennie, wiesiołek doustnie 1dziennie
38 TC - herba 2razy dziennie, wiesiołek dowcipnie 1dziennie
39 TC - herba 3razy dziennie, wiesiołek dowcipnie 2dziennie
oba specyfiki mają za zadanie przyspieszyć proces skracania się szyjki macicy już podczas porodu, nie wywołują porodu, ich działanie przed porodem wywołuje lekkie bóle, podobne do tych przed miesiączką
efektywniećwiczenia mięśni kroczaod 36 TC - codziennie wieczorem zestaw ćwiczeń:
- 10* 6 sekundowe zaciśnięcie mięśni odbytu i pośladków
- 10* 6 sekundowe zaciśnięcie mięśni pochwy
im silniejsze mięśnie, tym bardziej efektywne parcie 
bez nacięciamasaż krocza
maść Natalis
od 36 TC - masaż wykonujemy co drugi dzień (w ten sposób), najlepiej używając kremu Natalis, co ma pomóc w rozciągnięciu mięśni krocza
zdrowozestaw witaminowy
herbata laktacyjna
od 36 TC - kubek herbaty laktacyjnej 2 razy dziennie
całą ciążę- witaminy dla ciężarnych
witaminy wzmacniają cały organizm, pozwalają na szybszą regenerację po porodzie; herbata laktacyjna uspokaja mamę a także lepiej przygotowuje cycuszki do ich przyszłej pracy
w terminieseks
schody
spacery
sprzątanie
sutki
te konkretne czynności mogą wpłynąć na wywołanie porodu, czyli od 39 TC uprawiamy seks, chodzimy po schodach, dużo spacerujemy i sprzątamy; masowanie sutków natomiast wpływa na wyzwolenie oksytocyny, która wpływa na rozpoczęcie akcji porodowej

Póki co, męczą mnie bóle "przedmiesiączkowe" (przez wiesiołka), czasem mam jakieś kłucia w podbrzuszu, pojedyncze bolesne skurcze; źle mi się śpi przez to wszystko. Wszystko chyba wskazuje na zbliżający się poród... Wskazuje i okropnie męczy. Niech już będzie poród ;p


Do tego problemy z ciśnieniem- ostatnio u ginekologa miałam 150/100, lekarz kazał mi mierzyć w domu...

ranowieczór
139/72136/88
140/89136/98
129/81-
132/83-
121/83124/88
148/84140/84
118/78142/92
126/83

Nigdy nie bawiłam się ciśnieniomierzem - piszą, że w ciąży za wysokie ciśnienie to ciśnienie powyżej 140/90, czyli u mnie parę razy jest ciut za wysokie... Nie wiem, powinnam się martwić? Dzwonić do lekarza?

edit: dzwoniłam do Gina, powiedział, że z lekami wkraczamy dopiero gdy ciśnienie ciężarnej osiągnie 150/100, póki to nie nastąpi- mniej soli i kawy

Opublikowano 02:48 by lipson

15 komentarzy

środa, 23 października 2013

Ostatnie zajęcia w Szkole Rodzenia. Na zakończenie dostaliśmy nawet certyfikat, jakby w przyszłości ktoś miał zamiar spytać "Pani ma dziecko? Mhm, a jakie kwalifikacje? Certyfikat może jest?" Chyba po prostu dopiszę to do rubryki "edukacja" w moim CV.
O laktacji więc było, najpierw krótki filmik, potem trochę gadania. Standardowo, najważniejsze rzeczy:
- do piersi po raz pierwszy należy dostawić dzidzię jak najszybciej (do 2 godziny najlepiej), dlatego ważne, by w szpitalu dopominać się o dziecko, by nie przeoczyć tego ważnego momentu 
- karmimy w trzech różnych pozycjach (klasyczna, spod pachy, na leżąco), na przemian, by nie było zastojów pokarmu 
- gdy już pojawi nam się zastój, najprostszy system: przed karmieniem ciepły okład z pieluszki, ściąganie pokarmu (dzieckiem lub ewentualnie laktatorem do poczucia ulgi), a po karmieniu okład z mrożonej zbitej kapusty
- karmimy na żądanie, jednak jeśli mamy typ dziecka "niejadek leniuszek" (cytat ze Szkoły Rodzenia), nie powinniśmy pozwolić by niemowlę w pierwszym okresie życia spało bez pobudki na pokarm dłużej niż 3 godziny
- dziecku nie zawsze się odbija, zwłaszcza gdy jest dobrze przystawiane do piersi, więc jeśli się nie odbije, nie należy się stresować a dla bezpieczeństwa położyć dziecko w łóżeczku na boku
- dieta kobiety karmiącej zwłaszcza przez pierwsze tygodnie powinna być ograniczona
--- z owoców tylko jabłka i banany 
--- z warzywa zestaw wiejski: marchew, pietruszka, seler, ziemniak
(chodzi o to, że cytrusy uczulają, a warzywa "spoza pola" są pryskane, akurat w takim głupim okresie rodzimy, latem jest łatwiej)
--- makarony i kasze normalnie, prócz kaszy gryczanej, której nie jemy
--- pieczywo normalnie, prócz mega ciemnego
--- smarujemy masłem, niczym innym
--- wszystkie dodatkowe produkty włączamy stopniowo, zaczynając np. od zupy pomidorowej po miesiącu, dajemy dziecku 3-4 dni na ewentualną reakcję, jeśli takowej nie ma, możemy szamać
--- nie smażymy, wszystko ma być gotowane lub pieczone
--- oczywiście: żadnego alkoholu, żadnych fajek i (niestety) nie powinno się jeść słodyczy
- bardzo ważny jest sposób przykładania dziecka do piersi, ma być "brzuszek do brzuszka" tak, by niemowlę nie miało skrzywionej główki- zarówno mamie i dziecku musi być wygodnie, bo karmienie trwa czasem baaaardzo długo
- jedno kompletne karmienie powinno być na jednej piersi, chyba, że dzidzi jedna pierś nie wystarczy, dajemy drugą; nie przykładamy dziecka na chwilę do jednej, a potem do drugiej i z powrotem itd...



Za chwilę wybije "miesiąc do".
Do zrobienia: góra terrarium, malowanie ściany nad łóżeczkiem, przykręcenie TV i głośników, położenie wykładziny. Do kupienia: stanik do karmienia.
Niech już będzie po wszystkim, niech się skończy ten październik, niech się skończą te prace w domu. Jestem zmęczona, wypompowana, wyczerpana i zirytowana faktem, że znów Mama miała rację: mogliśmy zrobić wszystko wcześniej. Mogliśmy zabrać się do wszystkiego miesiąc wcześniej, teraz miałabym wszystko w pompie. Mama zawsze ma rację. Cholera. Nie mówcie Jej tego.

Opublikowano 11:09 by lipson

9 komentarzy

piątek, 18 października 2013

Ostatnio na Szkole Rodzenia dostałyśmy zaproszenia na darmowe warsztaty z cyku Bezpieczny Maluch. Poszłam i zdecydowanie polecam. Powody są trzy:
1) wiedza
2) nagrody (ja wygrałam kółko do kąpania, główną nagrodą był fotelik samochodowy)
3) mega przystojny ratownik (tutaj foto- a z tyłu prezentował się jeszcze fajniej :p )

Minus jest jeden- całość trwa trochę ponad trzy godziny, dupa boli, w brzuchu gniecie, oczy się kleją. Pod koniec dwie ciężarne zaczęły sobie spacerować, a ja pierwszy raz w życiu miałam przeświadczenie, że mój pupens jest za mały.

Do sedna.

Przedstawiane były cztery tematy: pierwsza pomoc dla niemowlaka, bezpieczeństwo w samochodzie, krew pępowinowa i laktacja. Szybciutko w skrócie najważniejsze wiadomości:

Pierwsza pomoc dla niemowlaka
Zdarza się, że dzidziuś "się zawiesi" i przestanie oddychać, bo się zapomniał, bo się zdziwił itd. W takim wypadku należy zrobić jedną z następujących rzeczy: dotknąć lub wziąć na ręce niemowlaka, pogilgać go po stópce, dmuchnąć kilka razy w przestrzeń miedzy nosem a ustami, a jeśli to wszystko nie pomaga, zrobić trzy szybkie wdechy w nos i usta dzidziola.
Jeśli maluszek zakrztusi się należy (niestety opis nie przedstawi tego, co sexowny ratownik pokazywał), przyłożyć maluszka przodem do siebie (jak przy karmieniu piersią, w poziomie, brzuszek do brzuszka), otwieramy usta dzidzi i jeśli widzimy coś w środku, wygrzebujemy małym paluszkiem. Jeśli nic nie widzimy, nie pchamy palców w ciemno, kładziemy dzidziusia brzuchem w dół na kolano i łódeczką z dłoni uderzamy w linii łopatek pięć razy. Przewracamy dzidzię na bok, sprawdzamy czy coś widać w ustach, wygrzebujemy. Jeśli nie widać, przewracamy na plecki, i dwoma palcami w linii sutków robimy pięć uciśnięć. Przewracamy na bok, sprawdzamy czy coś widać w ustach, wygrzebujemy. I znów na brzuch. I tak w kółko do przyjazdu pogotowia. Chyba, że uda nam się "odkrztusić" dzidziusia, łatwo będzie to zauważyć- dziecko zacznie płakać.

Bezpieczeństwo w samochodzie
Tutaj generalnie chodziło o markę Maxi Cosi, nie lubię promować czegoś, czego sama nie wypróbowałam, więc skupię się tylko na ogólnych zasadach: 
- fotelik 0-13kg ustawiamy zawsze tyłem do kierunku jazdy dla bezpieczeństwa dziecka
- najlepsze miejsca na fotelik to (w kolejności od najlepszego): część środkowa tylnej kanapy, miejsce za pasażerem na tylnej kanapie, miejsce za kierowcą na tylnej kanapie, miejsce obok kierowcy
- foteliki dla niemowląt przypinamy pasami trójpunktowymi tak, by dolna część odchylała się maksymalnie 2,5 cm w prawo i w lewo (lub montujemy na specjalnej bazie)
- by ochronić dziecko przed roztrzaskanymi bocznymi szybami (w przeciwieństwie do przedniej one rozwalają się w drobny mak) najlepiej okleić boczną szybę (jak przy przyciemnianiu) a najprościej- kupić przeciwsłoneczne osłonki

Karmienie niemowląt
Najciekawsza według mnie część warsztatów. Prowadziła wykład Położna, konkretna kobieta z ogromnym doświadczeniem. Lubię takie. Laktacja to najtrudniejsza sprawa po porodzie, a po słowach tej Położnej czuję się bardziej pewnie, bardziej wierzę w to, że mi się uda.
- wyłączne karmienie piersią wystarcza maluszkowi do 6 miesiąca życia (uwaga: wymagana jest suplementacja witaminy D), ale już od 4 można powoli rozszerzać dietę (dużo zależy od tego, czy nasza dzidzia jest już gotowa do tego)
- gluten wprowadzamy w 5 miesiącu życia, na początku "ociupinkę", by jelita dzidzi nauczyły się go trawić
- alby nie narazić się na zastoje pokarmu należy niemowlaka przystawiać do piersi w różnych pozycjach, od przodu, spod paszki, na leżąco - i tak w kółko, bo w różnych pozycjach dzidzia wyciąga mleko z różnych części cycka
- przepis na karmienie co 2,5 godziny (TAK! Położna zdradziła nam wypracowany sposób sprawiania, że nie trzeba budzić się co pół godziny): przystawiamy dziecko do piersi i karmimy 20-30 minut (dziecko ma cały czas pić, pobudzamy go np. gilganiem w stópkę), jeśli dzidzia w pewnym momencie odsuwa pierś, dajemy jej kilka minut na "przełknięcie" i z powrotem przystawiamy, jeśli zasypia- można nawet rozebrać do pieluszki, by z zimna się rozbudziło; generalnie chodzi o to, by niemowlę ssało 20-30 minut; potem odbekowujemy i kładziemy do łóżeczka (jeśli beknięcia nie było, kładziemy na boku); czekamy 10-15 minut i - UWAGA - wyciągamy dzidzię i znów przystawiamy do tej samej piersi, na jakieś 10-20 minut. Czemu? Dziecko przez ten czas "oczyści" przełyk, ciutkę odpocznie i będzie mogło najeść się NA MAXA. Jak długo trzeba stosować ten przepis? Tydzień! Tydzień czasu i budzimy się co 2-3 godziny! Już nie mogę się doczekać, by to wypróbować
- przepis na zdrowe piersi przy laktacji (kolejny genialny sposób doświadczonej Położnej): przed karmieniem piersią obmywamy pierś zwykłą wodą, między pierwszą a drugą fazą karmienia również przemywamy zwykłą wodą; a po karmieniu wyciskamy mleko z piersi, pokrywamy mlekiem brodawkę z otoczką, czekamy aż zastygnie, robimy drugą warstwę mleka na brodawkach i już :)
- karmienie piersią ma być przyjemnością, na początku boli, jednak jeśli po 6-8 razach nadal odczuwamy bolesność, oznacza to, że dziecko przystawiane jest w zły sposób
- ciekawostka: jeśli zdarzają się nawały pokarmu oczywiście należy je odciągnąć: dzieckiem, laktatorem lub (!) własnym mężczyzną; bo jeśli dziecko już nie chce, laktatora nie ma, a mamy plastikową nakładkę z sutkiem gdzieś w szufladzie, to nic nie stoi na przeszkodzie, by nie pomógł nam nasz facet


Ostatnia informacja wywołała lekkie poruszenie wśród zgromadzonych. Dużo zdziwienia, trochę obrzydzenia, szczyptę szoku. Ja zostałam zaintrygowana i byłam ogromnie ciekawa, co by powiedział na to K. Więc wieczorem, leżąc w łóżku opowiadam mu o wszystkim i pytam na koniec:
- Zrobiłbyś coś takiego?
- Ja odpadam - mówi od razu - przecież wiesz, że nie mogę spożywać mlecznych wyrobów, od razu w kiblu bym wylądował.
- No dobra, ale abstrahując od tego... Jakbyś nie był uczulony? Wiesz, to zwykłe mleko, tylko słodsze.
- No wiem, wiem... Jeśli ma ci to pomóc, to pewnie. Pociągnę. W razie czego, jeśli będziesz mnie potrzebowała do tego, to będę się zaciągał i wypluwał. Wtedy nie wyląduję w WC, a ciebie nie będzie bolało. O, mamy rozwiązanie. Będę ciągnął  i wypluwał.

Kochany ten mój K.

Opublikowano 03:12 by lipson

12 komentarzy