U MAMY:

- potrzeba wicia gniazda osiąga apogeum (u mnie raczej zmęczenie osiąga apogeum;P)
- nie należy robić niczego, co wymaga stania na krześle lub wspinaczki po drabinie
- wszędzie coś boli i uwiera, co zawdzięczamy gigantycznej macicy

U KREWETKI:

- dziecko jest w pełni uformowane
- większość meszku płodowoego już zniknęła, ale skórę dziecka nadal pokrywa maź
- od tego momentu pod skórą będzie się gromadziło około 14 g tkanki tłuszczowej dziennie
- maluch rusza się co dnia, choć dystanse są raczej ograniczone
- waga: około 2,9 kg


CIĄŻA JEST DONOSZONA.
ZA 2 TYGODNIE TERMIN.

Sama nie wiem, jak się z tym czuję. Minęło cholernie szybko ale ciąża nie była wcale taka straszna, jak mogło się wydawać. Oczywiście nie jest to stan wybitnie zawsze zajebisty (o czym pisałam tutaj), ale w gruncie rzeczy nie cierpiałam zbytnio. Co mi doskwiera(ło) najbardziej?
- zgaga
- trudności z zasypianiem
- pryszcze
- rozstępy
- chroniczne zmęczenie
Nie czuję, jakbym miała rodzić wcześniej. Ale czy to jakoś się czuje? Chciałabym urodzić przed lub w terminie, bo z opowiadań innych mamuś wiem, że czekanie po terminie aż w końcu "to" nastanie jest bardzo męczące.
K oczywiście nie tego nie czuje. Chyba uważa, że urodzę dokładnie 26 listopada z wybiciem północy. 

Jestem wyczerpana, najchętniej odwołałabym wszystkie rzeczy, które wymagają przebrania pidżamy na cokolwiek innego. Najchętniej wyłączyłabym telefon, położyła się na kanapie i cały dzień oglądała filmy, popijając herbatą laktacyjną i tą z liści malin. Ewentualnie zagryzając frytkami.

Syndrom wicia gniazda? Oj nie nie nie...