U MAMY:

- dzięki obcemu w brzuchu, współrzędne żołądka mamy zmieniły się - jesz mniej, więc powinnaś jeść częściej, by łatwiej trawić i nie być głodną
- możliwe, że rozmiar stopy skoczył na +1, więc nie wszystkie buty tak łatwo się instalują na stopie
- do końca ciąży warto jak najczęściej spacerować oraz leżeć z nogami do góry, by zmniejszyć obrzęki

U KREWETKI:

- ma już paznokcie u nóg, natomiast paznokcie u rąk mogą wręcz wystawać ponad brzeg paluszków, dlatego dzidziol może się już sam podrapać
- waga: ok. 2,3 kg


Największa przerażająca ciekawostka ostatniego tygodnia: czytałam o tym, że w ciąży, zwłaszcza przy jej końcówce rozluźniają się mięśnie, głównie miednicy... ale przeżyłam małego szoka,  gdy porządnie kichnęłam i... popuściłam. Ja pierdziele! Moje ciało mnie zawodzi...
Do tego z zasypianiem mam ogromne problemy, czego w ogóle nie łapie K, który zasypia średnio w 4 minuty.
- Nie rozumiem, jak może ci się nie chcieć spać - mówi do mnie wczoraj w łóżku.
- To nie jest tak, że mi się nie chce, tylko nie mogę... Jak ty zasypiasz i ci jajusia źle leżą to sobie je poprawiasz, nie?
- Noo...
- A wyobraź sobie, jakbyś nie mógł ich poprawić. Dałbyś radę zasnąć?
- Y... Chyba nie, ale czemu niby nie miałbym móc?
- No to, co mi przeszkadza w zaśnięciu jest pod moją skórą, ma pół metra długości i najczęściej, gdy chcę zasnąć to albo ma czkawkę albo ćwiczy break dance. Łapiesz?
 Złapał.

Pojawił się promyk nadziei, że jednak się wyrobimy ze wszystkim. Aktualnie jestem w trakcie wybierania wózka, jak to zrobię na pewno będzie o tym ogromny wpis. Bo powiem Wam, że to mega akcja! Jestem już na czwartym etapie wyboru, dziś chyba wszystko się rozwiąże.
Podłoga w korytarzu położona, w weekend malujemy ścianę nad łóżeczkiem, dzidziol faluje brzuchem prawie non stop, a ja... hmm... jestem na etapie, że już by mógł się urodzić ;)


Jednak w ferworze bycia dorosłymi czekającymi na dziecko ludźmi uciekła nam gdzieś spontaniczność. Jest czułość, miłość, ciepło ple ple ple, tylko ekscytacja gdzieś zdechła pod dziecięcym łóżeczkiem (widziałam tam chyba jej flaki przedwczoraj). Organizujemy chatę, kompletujemy wyprawkę, sprzątamy, ale do sexu na stole czy pod prysznicem już raczej nam nie po drodze. Zwłaszcza, ze przez brzuch wielkości 30kilowej dyni sporo pozycji odpada, same wiecie.
Niewygodnie mi z tym było, moja kobiecość ukryta pod fałdami tłuszczu i hormonów, obudziła się i najpierw posmutniała, potem pogodziła się z tym....a potem...
Wzięła sprawy we własne ręce.
Zgasiłam właśnie światło, był weekendowy późny wieczór, K przytulony do moich pleców zasypiał, a ja myślałam o tym, że możnaby... ale w sumie późno jest... kurde, z drugiej stronie ładnie wszystko ogolone... ale K pewnie zmęczony... A W DUPIE! 
Odwróciłam się i pocałowałam go. I to nie w typie "matki-polki" a raczej "puszczalskiej-nastolatki".
I wiecie co? Okazuje się, że ciemność to najprostsza i genialna metoda na mieszankę romantyzmu, świeżości i zwierzęcej pasji :D