Bardzo mega ważny temat w Szkole Rodzenia- przewijanie, kąpanie i inne "anie". Dlatego na zajęcia zaciągam K. On natomiast, wiedząc, że trudne zadanie go czeka zamiast brać przepustkę, bierze dzień wolny. 
Żeby się psychicznie przygotować.


Wszystko zaczyna się normalnie i spokojnie. Wszystko zmienia się, gdy po gimnastyce wstępnej i ćwiczeniach oddechowych, Wioleta wjeżdża do sali stoliczkiem, na widok którego wszystkie przyszłe mamy wstrzymują na moment oddech. 
Na szczycie stoliczka, jeden w różowym, drugi w niebieskim pajacu, leżą gumowe niemowlaki gotowe na wszystko. Wokół stoliczka my- kobiety przygotowujące się do roli mam od ponad pół roku. 

Przerażone.

Bo świadomość, że dziecko za moment się pojawi niby jest. Niby. Bo tak naprawdę, czy któraś z nas - pierworódek - czuje tak na prawdę - na prawdę, że wyjdzie z niej CZŁOWIEK? Bo wiedzieć- wiemy. Nasze mózgi o tym wiedzą. Ale czy potrafimy to sobie wyobrazić? Że w tym złożonym od jakiegoś czasu łóżeczku za 40 dni pojawi się małe ŻYWE coś? Wątpię.

Dlatego widok gumowych niemowlaków podnosi nam delikatnie temperaturę.

Podoba mi się podejście Wiolety do kosmetyków dla niemowląt- im mniej tym lepiej. Bez zbędnej chemii.
Do kąpania kosmetyk do ciała i włosów dla niemowląt, po kąpieli dwa kremy- jeden na pupę przeciw odparzeniom, drugi na buzię ochronny. Na ciemieniuchę przed kąpielą-oliwka, którą podczas kąpieli zmywamy. I już. Żadnych balsamów, dodatkowych kremów, nabłyszczaczy, nawilżaczy i natłuszczaczy

Sama kąpiel to najpierw część sucha, gdzie używamy wacików i ciepłej wody - myjemy buzię, nosek, uszka. Wacikiem z solą fizjologiczną przecieramy oczka (od zewnątrz do środka), specjalnymi patyczkami- uszy w środku (bardzo delikatnie "w środku"). Jeśli coś w nosku- aspirator lub gruszka. Gazą nawiniętą na palec zamoczoną w wodzie możemy umyć również środek buzi (sprawdzając przy okazji, czy nie ma pleśniawek). Rozbieramy maluszka, myjemy mu genitalia (u dziewczynek rozchylając lekko wargi sromowe) tylko wacikiem z wodą.

Potem - uwaga - podnosimy dziecko i wkładamy do wanienki (w pomieszczeniu nagrzanym do 25 stopni, do wody nagrzanej do 36-37 stopni nalanej do wysokości spojenia łonowego dzidzi). I tam pluskamy. Brzmi prosto, wygląda trudniej, Wioleta pokazuje jak chwytać lewą ręką za prawy obojczyk, przechylać podkładając pod główkę prawą dłoń a potem unosić lekko dzidzię wkładając lewe przedramię pod kark. A potem mówi:
- No, to teraz każdy z was po kolei.
O w dupę. 
Więcej niż połowie dziewcząt trzęsą się ręce, więcej jak połowa dziewcząt mimo, że koślawo robi jednak wszystko dobrze. Mi się udaje. K również. Co więcej- jakież on ma wielkie łapy w porównaniu do małej główki dziecka! Wioleta też zwraca na to uwagę i mówi, że wiele kobiet na początku wysyła do kąpieli niemowląt właśnie mężczyzn, bo czują się od nich mniej pewne w kontaktach z małymi ludźmi.

Gdy już wszystkie przyszłe mamy "wykąpały" swoje dzieci, mówimy chwilę o dbaniu o kikut pępowinowy (ja mam zamiar używać gencjany) i zabieramy się za zmienianie pieluszki. Troszkę łatwiej, troszkę śmieszniej, inny obecny na sali mężczyzna nie podejmuje wyzwania. K natomiast wręcz przeciwnie- kupa to jedna z jego pasji, więc z ochotą idzie się uczyć. Może nie do końca wychodzi mu to idealnie (dwa czy trzy razy podnosi niemowlaka za stópki, wyrywając zapewne nogi ze stawów), ale pieluszka zostaje zmieniona. 
A gumowy niemowlak nie płacze. 
Sukces.