czwartek, 27 lutego 2014

Sprawdzenie umiejętności:

- na brzuchu opiera się na przedramieniu - czasem jej się zdarzy, głównie na brzuszku wyje, krzyczy i płacze
- utrzymuje głowę prosto w pozycji siedzącej - tak
- bawi się rękami, wkłada dłonie do buzi - tak
- odpowiada uśmiechem na uśmiech - tak
- pierwsze próby łączenia sylab- gada po swojemu, ale czy łączy sylaby? sama nie wiem jak to ma wyglądać
- rozpoznaje twarz mamy i wykazuje zainteresowanie innymi twarzami - tak mi się wydaje
- wie, że coś jest mu już znajome- a cholera wie
- potrafi chwycić podaną do rączki zabawkę i zamachać nią- tak
- umie zamachnąć się na przedmiot ale nie potrafi jeszcze sięgnąć po niego- no machać macha :)


Spodziewałam się, że gdy wybije magiczny trzeci miesiąc to wszystko nagle zacznie być proste, łatwe, przyjemne i oczywiste. Jaaaaasne... Oczywiście, nie jest to poziom masakry pierwszych tygodni, ale ani harmonogram się nie ustalił, ani noce przyjemne... Ale po kolei:

Rozmiar - niektóre 62 są już za małe, inne w sam raz, jeszcze inne- wiszą; z ta numeracją to cholera wie, ale mała ma jakieś 62 centymetry właśnie
Pieluszki - na dniach wchodzimy na trójki Dady
Waga -  tydzień temu 5,5 kg
Dzień - mała budzi się około 7, ale cycem jeszcze staram się ją przeciągnąć do 8 (często cycuś wywołuje drzemkę to i mama sobie dośpi), do 10 jesteśmy na nogach, potem spacer, na którym śpi około godziny. Potem znów dwie godziny aktywności i sen południowy, około godziny... potem znów dwie godziny zabawy i około 17 zazwyczaj drzemka, no a około 20 kąpiel i lulu
Zabawy - mata edukacyjna (kopanie grzechotki), czarno- białe książeczki, maskotka Kurczaczek, dialogi z mamą, noszenie oczywiście i pierdzioszki w całe ciałko ;)
Zasypianie - tutaj problem największy, bo zasypiamy albo na bujaku, albo na cycusiu, możecie zdradzić jak zrobić, żeby dziecko samo zasypiało??? :)
Noc - ostatnio masakra i pobudki co około półtorej godziny, już nie wyrabiam... z tego wszystkiego zamówiłam nawet smoczek, bo wydaje się, że mała nie tyle że głodna- a ssać jej się chce... a może pamięta, że niewyspana mama czasem przy karmieniu zasypia i wtedy Gabryś śpi przez dwie godziny z mamą??
Aktualne problemy (prócz nieprzesypianej nocy) - uczulenie na całym ciele, niby dermatolog mówi, że ciemieniucha, ale jakoś jej nie wierzę i w przyszłym tygodniu idziemy do innej
Ja - projekt Ogarnianie Dupy w fazie drugiej - czyli do brzuszków i diety doszła Chodakowska... czytam te wszystkie komentarze ćwiczących dziewczyn, że energia, że endorfiny przy ćwiczeniach i mam ochotę palnąć komuś w łeb, bo ja non stop zmęczona łażę...




I gdzie ten harmonogram? Gdzie przewidywalność? Gdzie "smoczek jest zbędny"?
Czuję się oszukana ;p




Ps- ej, która stara się odchudzić razem ze mną i projektem Ogarnianie Dupy? :D

Opublikowano 11:36 by lipson

11 komentarzy

sobota, 22 lutego 2014

Dużo dziś odwiedzin mieliśmy i muszę przyznać, że Gabrysia całkiem nieźle to zniosła. Miała jedynie problem z popołudniową drzemką- była zmęczona, ale chyba nadmiar wrażeń nie pozwalał jej zasnąć. Na pomoc przyszedł niezawodny Pan Cyc i udało się uspokoić, nakarmić, ukoić i uśpić w kilkanaście minut.

Jednym z odwiedzających był przyjaciel mojego K - Michał. Michał jest świeżo po ślubie, z ambitnymi planami rozrodczymi ("Ile fabryka da dzieci, tyle będzie"), głośny, pozytywny, charakterystyczny i przystojny facet. Bardzo go lubię. 

Właśnie Mała się obudziła, po długiej jak na nią (bo trzygodzinnej) drzemce południowej. Akurat wcinałam drugie śniadanie (marchewka z suszonymi śliwkami- rewelacja!), więc rzuciłam do K:
- To póki co, zmień jej pieluszkę i zaraz ją nakarmię.
K wyszedł, a Michał do mnie:
- Ja tam córkom pieluch zmieniać nie będę.
- Czemu? - pytam zaskoczona.
- Żeby posądzili mnie, że pedofil jestem?
Myślałam, że robi sobie jaja. Nie robił.
- Kąpać też nie będziesz?
- Nie.
Za chwilę poszliśmy do sypialni, gdzie K właśnie smarował pupę Małej kremem. Gdy Michał zauważył, że mała jest pół goła, momentalnie odwrócił wzrok, jakby od samego patrzenia miał się stać już pedofilem.


Gdy goście wyszli, powiedziałam K o naszej rozmowie, zdziwił się, wręcz wyśmiał Michała, ale okazało się, że temat nie jest wcale taki nowy. W pracy K jest facet, który ma kilkumiesięczną córeczkę i dokładnie to samo mówi: "nie będzie zmieniał pieluszki żeby nie wyjść na pedofila".

Nie rozumiem. Wcale a wcale.

Przecież nikt nie wchodzi nam do sypialni i nie patrzy, kto i jak zmienia dziecku pieluszkę. Kto kąpie, myje cipcie, kremuje pupę... Więc tak na prawdę to faceci sami sobie wymyślają taką blokadę. Czego się boją? Że faktycznie staną się zboczeńcami? Że spojrzą na swoje dziecko inaczej niż powinno się patrzeć na dziecko? Co im wmawiają media? Że normalny dorosły facet nie może dotykać swojego dziecka w żadnym wypadku, bo stanie się zwyrodnialcem?

Przecież ja jeszcze pamiętam, jak mój tata wycierał mi dupę jak miałam kilka lat. Przecież nie był pedofilem.

Co się dzieje z dzisiejszymi facetami?

Opublikowano 14:13 by lipson

6 komentarzy

czwartek, 20 lutego 2014

Teoria: 

Każdy człowiek jest inny. Każda ciąża jest inna. Każdy poród jest inny. Każde dziecko jest inne i rozwija się w swoim tempie.

Praktyka:

Mimo, że znam teorię, chciałabym żeby moje dziecko rozwijało się jak najlepiej, jak najszybciej, było najmądrzejsze, najpiękniejsze i w ogóle genialne. Trudno no, mam tak i już.

Dlatego ostatnio lekko się przejęłam pewnym postem.

Oczywiście znów zawiniła Czerwonowłosa. (Tak, ty! :P) Piszę "znów" bo raz już taka sytuacja mi się przydażyła- jeszcze gdy byłam w ciązy, a dokładnie w dwudziestym drugim tygodniu (tak tak, specjalnie to znalazłam). Wtedy chodziło o to, że jej płód kopie bardziej niż mój

Teraz wydaje to się śmieszne.
Bo teraz nie chodzi już o płód.

Dzidziol Czerwonowłosej unosi główkę wyżej niż mój i przewraca się na plecki
Nosz kurwa.

Przecież niby to bzdura. Każde dziecko rozwija się w swoim tempie, niektóre startują ambitnie, potem zrównują, a inne rozwijają się powoli, by potem nadgonić. A po drugie- dżizas, to tylko główka!

Ale jednak.
Moje dziecko powinno być genialne.


Myślałam tak tylko kilka minut. To była chwila. Na tyle jednak długa, że zaczęłam się zastanawiać, czy można się ustrzec przed porównywaniem w ogóle.
Moje dziecko umie połowę tabliczki mnożenia, a dziecko sąsiadów całą. Moje jeszcze robi w pieluszkę, a jego kuzynka nie. Moje jeszcze nie powiedziało pierwszego przekleństwa, a dzieciak na podwórku już tak. Zastanawiając się nad tym znalazłam nawet kilka postów matek. Głównie przeważały dwie opinie:
- nie powinno się porównywać dzieci
- nie da się nie porównywać dzieci

Co sądzicie?



Dobra, a teraz z innej beczki.

Specjalnie dla grubasek poporodowych założyłam bloga z dietetycznymi przepisami dla mam karmiących - zapraszam. Wchodźcie, próbujcie, komentujcie i polecajcie innym mamuśkom :)

Opublikowano 12:58 by lipson

9 komentarzy

wtorek, 18 lutego 2014

Nienawiść podwójna, gdyż moja i Gabrysi. 
Ja nienawidzę patrzeć na swój brzuch, ona nienawidzi leżeć na swoim. 


Życie z wałem

O wale post już był konkretny, bo i wał konkretny. Z resztą w skład Zespołu Nadwagowego prócz Przeciwstosunkowego Wała wchodzą Wkurzające Boczki, Grube Uda, Szeroka Talia, Pelikanowe Ramiona i Masywne Łydki. 
Słowem: cała ja
Pierwszy miesiąc życia mego potomka ledwo ogarniałam cokolwiek, w drugim miesiącu mała chorowała, więc dopiero niedawno mogłam konkretnie wziąć się za siebie. A było za co się brać, bo według wskaźnika BMI do prawidłowej wagi brakowało mi 20 kilogramów. Tyle ile waży sześcioletnie dziecko. Miałam w sobie małego tłustego, żądnego kalorii dzieciaka. 
Dżizas. 
Więc zaczęłam pracę nad sobą. Co jest dość trudne, gdyż muszę jeść minimum 1800 kalorii, by moje mleko nie straciło na jakości, nie mogę natomiast jeść nabiału (kolki mieliśmy od niego) i większości warzyw (czekam do trzeciego miesiąca na wprowadzanie nowości, bo mała jest mega wrażliwa).
Jutro minie cztery tygodnie, od początku projektu "Ogarnianie Dupy", waga wskazuje 7 kilo mniej, na poziomie pępka zeszło 7 centymetrów, w biodrach 4 centymetry. Jest trudno, ale efekty powoli są. 
Myślę nawet żeby powrzucać trochę dietetycznych przepisów dla karmiących matek tu na bloga, miałybyście ochotę?


Dupką w górę

Gabrysiowy problem brzuszkowy, mimo, że cholernie różny od mojego, również kończy się na ćwiczeniach, pocie i łzach. Słowo "nienawiść" w tym przypadku jest za słaba. Gdy Dzidziol się zorientuje, że leży na brzuchu (co zajmuje kilka sekund) zaczyna się wrzask i przeklinanie (tak, jestem pewna, że te krzyki to wulgaryzmy pod adresem matki).
Jesteśmy zacofane jeśli chodzi o brzuszek przez miesiąc chorobowy, w którym mieliśmy inne na głowie problemy- chrypa, płacz, katar, szpital, antybiotyki... Daleka byłam do dawania mojemu dziecku dodatkowych powodów do stresu.
A teraz pokutujemy.
Mała powinna do końca miesiąca zacząć ogarniać podpieranie się na przedramionach. A jak pisałam, głównie płacze, krzyczy, wierzga. Leżymy więc na brzuchu na rękach pięć minut (pozycja supermana) - by ćwiczyć główkę bez stresu (mała lubi tą pozycję) a potem kładziemy małą na pieluszkę rozłożoną na łóżku - i tutaj mamy kolejne pięć minut, z czego cztery minuty i około pięćdziesiąt sekund płaczu. 
Próbujemy zabawiać Dzidziola, oczywiście, ale to jak opowiadanie kawałów rodzącej kobiecie. Ma to głęboko w dupie. 
Słyszałam natomiast od pani, która pracuje w żłobku, że niektóre dzieci, z nienawiści do leżenia na brzuszku w ogóle nie raczkują, pomijają ten etap i od razu zaczynają chodzić. Z drugiej jednak strony, leżenie na brzuchu dla nikogo nie powinno być takim traumatycznym przeżyciem. 
Jak wasze dzieci radzą sobie z leżeniem na brzuchu?


Opublikowano 04:33 by lipson

17 komentarzy

sobota, 15 lutego 2014

Zacznijmy od tego, że to normalne- że ludzie się rozmnażają, kobiety rodzą dzieci, dzieci dorastają. Tak samo normalne jest, że jak podłączymy plastikowe pudełko ze szklaną kulką sznurkiem do ściany to będzie światło. Tak samo normalne jest, że z pionowego kawałka drewna wyrasta jedzenie a po deszczu na niebie pojawia się kolorowy pasek. 
Ale właśnie jakby się dobrze skupić - to każda z tych rzeczy jest mega magiczna.

I właśnie ja się czasem skupiam i patrzę na Gabrysię.


Jeszcze rok temu nie istniała. Nie było jej. Wcale a wcale. Pojawiła się tylko dzięki nam, w moim brzuchu, a teraz jest. Autonomiczna, całkiem inna od nas, myśląca, mówiąca (w swoim jeszcze języku), ma ręce, nogi... a jeszcze niedawno jeszcze jej wcale nie było. W ogóle. Nie wiem, czy rozumiecie. I czy czasem też tak macie- że skupiacie się i patrzycie na swoje dziecko nie jak na najnormalniejszą kolej rzeczy, a jak na cud, na wynik waszej i tylko waszej "produkcji". 

Fajne to.

Moja psycha mutuje. Są i inne tej mutacji dziwactwa. Na przykład... całkiem inaczej odbieram filmy, gdzie jest mowa o niemowlakach, a broń boże - niemowlakowi coś się dzieje. Nie płaczę, nie histeryzuję, tylko po prostu jakoś inaczej patrzę, analizuję, trafiają te obrazy gdzieś indziej w mojej psychice niż kiedyś.
Mówię tu o filmach takich jak:


Dziwnie jest być mamą. Dziwnie ale i naturalnie. Wszystko tak płynnie się dzieje. Już nie pamiętam, gdy mała nie potrafiła skupić wzroku, nie pamiętam gdy nie wierzgała nogami i rękami, a jednak to przecież dopiero co było. Dziwne to wszystko. 

Dziwne a przecież naturalne.

Dżizas, ależ to popieprzone :)

Opublikowano 04:43 by lipson

6 komentarzy

wtorek, 4 lutego 2014

Psychoruchowo:

- przy pozycji na brzuchu opiera się na przedramieniu
- utrzymuje głowę prosto w pozycji siedzącej
- bawi się rękami, wkłada dłonie do buzi, 
- odpowiada uśmiechem na uśmiech
- pierwsze próby łączenia sylab

Rozrywkowo:

- rozpoznaje twarz mamy i wykazuje zainteresowanie innymi twarzami
- wie, że coś jest mu już znajome
- potrafi chwycić podaną do rączki zabawkę i zamachać nią
- umie zamachnąć się na przedmiot ale nie potrafi jeszcze sięgnąć po niego



Pojawił się jasny punkt w noworodkowym tunelu strachu. Rozpoczął się trzeci miesiąc.
Słynny trzeci miesiąc. Bo mówią, że trzy pierwsze miesiące są najtrudniejsze.

I czuję, że tfu tfu tfu tfu tfu zaczyna być fajnie. Ok, nadal nie lubimy leżeć na brzuszku. Ok, nadal mamy katarek, a od kilku dni musimy bekać po cycusiu (czego wcześniej nie musieliśmy). Ale zazwyczaj wiem, czemu Dzidziol marudzi, a to jest- powiem ja wam- mały krok dla człowieka, ale ogromny dla ludzkości w mojej Niemowlakolandii

I nawet wyglądam jak człowiek. W sensie - myję się i nie chodzę w domu w pidżamie. Robię brzuszki i jem zdrowo 1500kcal dziennie. Ok, strzelają mi kości, bo brakuje mi wapnia (nadal nie jem nabiału), ale to kwestia kupienia jakichś witaminek. 

Gabrysia się uśmiecha, pięknie pierdzi, robi kupy i od niedawna- ślini. Kto by wiedział, że tak małe rzeczy są tak wielkie.  A, no i becikowe dostaliśmy. Możemy ułożyć sobie życie od nowa ;)

Opublikowano 12:29 by lipson

14 komentarzy