Zacznijmy od tego, że to normalne- że ludzie się rozmnażają, kobiety rodzą dzieci, dzieci dorastają. Tak samo normalne jest, że jak podłączymy plastikowe pudełko ze szklaną kulką sznurkiem do ściany to będzie światło. Tak samo normalne jest, że z pionowego kawałka drewna wyrasta jedzenie a po deszczu na niebie pojawia się kolorowy pasek. 
Ale właśnie jakby się dobrze skupić - to każda z tych rzeczy jest mega magiczna.

I właśnie ja się czasem skupiam i patrzę na Gabrysię.


Jeszcze rok temu nie istniała. Nie było jej. Wcale a wcale. Pojawiła się tylko dzięki nam, w moim brzuchu, a teraz jest. Autonomiczna, całkiem inna od nas, myśląca, mówiąca (w swoim jeszcze języku), ma ręce, nogi... a jeszcze niedawno jeszcze jej wcale nie było. W ogóle. Nie wiem, czy rozumiecie. I czy czasem też tak macie- że skupiacie się i patrzycie na swoje dziecko nie jak na najnormalniejszą kolej rzeczy, a jak na cud, na wynik waszej i tylko waszej "produkcji". 

Fajne to.

Moja psycha mutuje. Są i inne tej mutacji dziwactwa. Na przykład... całkiem inaczej odbieram filmy, gdzie jest mowa o niemowlakach, a broń boże - niemowlakowi coś się dzieje. Nie płaczę, nie histeryzuję, tylko po prostu jakoś inaczej patrzę, analizuję, trafiają te obrazy gdzieś indziej w mojej psychice niż kiedyś.
Mówię tu o filmach takich jak:


Dziwnie jest być mamą. Dziwnie ale i naturalnie. Wszystko tak płynnie się dzieje. Już nie pamiętam, gdy mała nie potrafiła skupić wzroku, nie pamiętam gdy nie wierzgała nogami i rękami, a jednak to przecież dopiero co było. Dziwne to wszystko. 

Dziwne a przecież naturalne.

Dżizas, ależ to popieprzone :)