U MAMY:

- zmęczenie na maxa
- możliwe obolałe stopy, zatrzymywanie płynów w organizmie, obrzęki wszystkiego, mrowienie w palcach, utrata oddechu, zawroty głowy i omdlenia
- rozluźnianie sie więzadeł miednicy może powodować w jej okolicy ataki nagłego, przeszywającego bólu, przypominającego wbijanie igły 
- główka dziecka prawdopodobnie tkwi już w miednicy nisko i może od czasu do czasu uderzać w szyję maciccy, sprawiając, że podskakujesz jak rażona prądem
- mama powinna codziennie czuć ruchy dziecka!

U KREWETKI:

- płuca nadal wymagają dopracowania
- przybyło sporo tłuszcyzku pod skórą
- waga: około 2,5 kg


Tak, jak pisałam- mieliśmy mega ambitne plany, z terminem realizacji "do końca października". Dziś jest 29.10, więc zamiast odczuwać zmęczenie i inne dolegliwości wypisane wyżej, mam mega mega mega mobilizację (zwłaszcza po ostatnim śnie). Terrarium na dniach będzie gotowe, ściana nad łóżeczkiem pomalowana (ponad 3 godziny pracy w nią włożyłam!), wyprawka w 99% skompletowana (brakuje tylko stanika do karmienia), telewizor wisi, głośniki też, wykładzina wybrana, firany poprane (Mama wyprała)... 


Aaa! A w czwartek impreza halloweenowa, na którą jakoś tak nie wiadomo jak zostało zaproszonych 20 osób, więc jeszcze chatę trzeba udekorować, przebranie skompletować, jedzenie zrobić... odpocznę sobie chyba dopiero na Wszystkich Świętych. 
Oby nadal w dwupaku. 
Bo jak mi dzidziol się wypcha na świat za wcześnie, to go za karę w terrarium wsadzę zamiast do łóżeczka!

Lubię taki zapierdziel- czuję, że robię wszystko co w mojej mocy, żeby zdążyć. I zdążę! Do cholery! 


Wszyscy mówią, że zanim dziecko wyciśnie się przez pochwę, widocznym objawem zbliżającego porodu jest opadnięcie brzucha. Ale w sensie JAK? Jak nisko on spada? Będzie mi dyndał między nogami? Czy zasłoni krocze? Czy może to kwestia milimetrów, których nie dostrzegę? 


K i ja nie jesteśmy typem krzykaczy i nerwusów, nie kłócimy się, co generalnie ma swoje zalety, lecz jednak i wady. Czasem nie mówimy o tym, co nam leży na sercu by się nawzajem nie urazić. Dlatego raz na jakiś czas pytam K, czy wszystko między nami ok, czy może coś robię źle. 
- Jesteś szczęśliwy? - pytam ostatnio wieczorem.
- Pewnie.
- Tak to sobie wyobrażałeś? 
- Co?
- No, że będziesz miał dziecko z dziewczyną, z która jesteś półtora roku.
- Nie wyobrażałem sobie nic... To znaczy miałem pewne wymagania, co do kobiety, z którą spędzę życie. Dostałem o wiele wiele więcej. Więc czemu nie miałbym być szczęśliwy?

:)