Orgazm to fizyczne szczęście organizmu. Dlatego wyróżniam różne orgazmy (muzyczny, seksualny, prysznicowy, marichuanowy...)  i dzisiaj wcale nie będzie o sexie (no ok, trochę o sexie będzie ale nie tylko). 




Gdy chcemy być szczęśliwi, to te szczęście znajdujemy- pracujemy na nie i ziszczamy. Ważne, żeby faktycznie tego chcieć, być zmobilizowanym, zorientowanym na cel i optymistycznie nastawionym. Żeby z każdej drobnostki wyciągnąć szczęście i się nim napawać.

Ja uwielbiam być najbardziej szczęśliwa w niedziele. 

Dziś zaplanowałam, że przeżyję orgazm emocjonalny. I się udało. 

7:00
Wczoraj byłam u znajomych, było procentowo i dymnie i wesoło i długo. Więc gdy o 7 usłyszałam jęczenie Gabrysi, nie miałam sił. K wstał, zrobił małej butelkę, przebrał ją, "puścił luzem", wrócił do mnie i przytulaliśmy się nic nie robiąc- to jest szczęście, gdy możesz liczyć na swojego partnera, że gdy chcesz odpocząć, to odpoczniesz, a gdy potrzebujesz bliskości- masz ją w zasięgu ręki.

9:00
Gabrysia dostała śniadanie- płatki kukurydziane z jogurtem naturalnym bez mleka w proszku posypane kostką z kiwi i gruszki. Pięknie jadła, troszkę mama pomogła, troszkę ręką było, ale głównie sama nakładała sobie na łyżeczkę i łyżeczką jadła- to jest szczęście, gdy jesteś dumny z tego jak prowadzisz życiem swojego dziecka, czego je uczysz, jakie decyzje podejmujesz i widzisz, że procentują, że dziecko się rozwija bo mu na to pozwalasz

10:00
Prysznic. Uwielbiam. Odświeża, orzeźwia, daje przyjemność dla każdego centymetra skóry- dla mnie to szczęście cielesne, gdy woda zmywa ze mnie zmęczenie, noc i mobilizuje do działania.

11:00
Ubieranie się. Rajstopy, nowy stanik, nowa sukienka w rozmiarze, który ostatni raz nosiłam jako dziewica- to jest szczęście, gdy patrzę w lustro i uśmiecham się i tańczę, gdy widzę efekty ciężkiej pracy i podobam się sobie.

12:00
Rodzinny spacer. Gabrysia w wózku uśpiona, K pchający wózek, zapach zimy w powietrzu- to jest szczęście, gdy możemy być razem, gdy robimy normalne rzeczy wspólnie, gdy chwytamy się za ręke i spacerujemy, gdy dziecko jest na tyle spokojne i ufające nam, że zasypia szybciutko.

12:15
Głosowanie w wyborach samorządowych, tak po dorosłemu, z wiedzą i mądrymi przemyśleniami, z wiarą w lepsze jutro, z kandydatem, który - w końcu - może zmienić miasto: to jest szczęście, kiedy masz wpływ i kiedy z tej możliwości decydowania o swoim otoczeniu korzystasz

12:30
Kawa na wynos, z likierem orzechowym, z genialnego miejsca w mieście i do tego z 50% rabatem: to jest szczęście, gdy możesz pozwolić sobie na małe przyjemności, gdy mimo, że nie jesteś bogaty, potrafisz raz na jakiś czas wydać kilka złotych tylko po to, żeby zrobić sobie przyjemność. I gdy kawa jest dobra :)

13:00
Przejście się parkiem, opadnięte liście, mroźne orzeźwiające powietrze, mój K obok, kaczki karmione przez dzieci: szczęście to docenianie miejsc, które widzi się na co dzień, wdychanie powietrza z myślą, że jest fajne, filtrujące płuca, a nie miejskie i nieczyste

13:30
Będąc w centrum handlowym (na chwilkę, do koleżanki, która tam pracuje) podskoczyłam do jednego z moich klientów z nowej pracy, o którą się staram. Przypadkowo trafiłam na kierowniczkę, która bywa tam tylko raz w miesiącu. Bardzo zadowolona ze współpracy, podpowiedziałam jej jak może wykorzystać nadchodzący event żeby sprzedawać więcej naszych produktów. Pomysł jej się spodobał, zgodziła się, wyszłam uśmiechnięta: bo szczęście to praca, którą się lubi i świadomość, że swoimi produktami wpływasz na życie innych ludzi, na ich uśmiech

14:00
Wróciliśmy ze spaceru, dopadła mnie niemoc (poranna kawa przestała działać). Rozłożyłam się na wersalce, wyciągnęłam nóżki i leżałam tak ponad godzinę, odpoczywając. K robił obiad, Gabrysia się bawiła. Gdy K krzyknął, że leci Voice of Poland, odpowiedziałam, że nie mam siły ruszyć dupy do włącznika. Przydreptał szybciutko i mi włączył. Bo szczęście jest wtedy kiedy możesz odpocząć, kiedy mąż ci robi obiad, kiedy dziecko jest szczęśliwe, kiedy ktoś kocha cię tak mocno, że nawet włączy telewizor

16:00
K podał obiad. I nie bez powodu robił go 2 godziny. Kwadratowe białe talerze, pieczone sakiewki ze schabu przystrojone gałązkami oregano, kulki z puree ziemniaczanego, wzorek z sosu z tajemniczym składnikiem... Tak pięknie to wyglądało, a jak smakowało!! I to jest szczęście, gdy ktoś 2 godziny pracuje żeby dać ci coś przyjemnego.

I w tym momencie dochodzę do emocjonalnego orgazmu. Dzień był przecudny, jestem szczęśliwa każdą komórką ciała.

A żeby jeszcze było milej, to gdy Gabryś poszła lulu... Rodzice poszli do łóżka ;) 
Bo orgazmów nigdy za wiele :D


A wy? Czerpiecie szczęście z każdego momentu życia?