U MAMY:
- biust nadal rośnie (podczas prysznica ze zdziwieniem zawsze oglądam sutki, które coraz ciekawiej wyglądają- jakby ktoś zrobił na nich różową mini mozaikę, pokreśloną białymi niteczkami)
- brzuch dalej rośnie, hormony dalej szaleją, ciąża w najlepsze trwa
U KREWETKI:
- zaczyna się przyspieszone obrastanie w tłuszczyk
- skóra nadal trochę pomarszczona
- meszek płodowy zaczyna wypadać
- oczy całkowicie otwarte, ale dzidziol za dużo nie ma do oglądania w brzuchu
- waga: około 1,3 kg
Poziom energii nadal mam niski jak przysłowiowy ostatni mleczyk w tym sezonie. A rzeczy do zrobienia w mieszkaniu jeszcze trochę, w tym zbudowanie terrarium dla jaszczurki i boasa. Jak to zrobić?
Dziś wstaję standardowo po 9:00 i standardowo nie robię nic do południa. Przez zmianę kuchenki i remonty w kuchni, nie gotowałam dla K od wieków, dlatego chcę zrobić mu obiad, jakiś szczególny, więc sięgam po książkę z przepisami, którą K dostał w sobotę na urodziny: "zupa- krem z pieczonych ziemniaków". Idę po zakupy, górna część kręgosłupa w tyle, brzuchol - do przodu. Nie dostaję selera naciowego, nie mam folii do pieczenia, do Kauflandu za daleko (auta brak). Więc K zamiast otrzymać parujący obiadek na stole, wpada w połowie procesu gotującego z selerem i folią. Żeby nie wyjść na kiepską gospodynię, jak tylko otwiera drzwi przytulam się do niego mocno i tuląc się płaczliwie mówię:
- Misiu, ja myślę, że bez ciebie to ja sobie w życiu nie poradzę.
- No ja bez ciebie też - odpowiada chyba bezmyślnie.
- Ja mówię poważnie, dziesięć minut kombinowałam dlaczego nie mogę włączyć światełka w twoim nowym piekarniku. Nic nie ogarniam.
- Oj - rozczula się - zaraz wszystko ogarniemy. Spokojnie.
Misja wykonana, K uważa, że jestem najlepszą kobietą na świecie, bo mimo ciąży staram się dla mojego mężczyzny :)
W tym miejscu pragnę dodać element z cyklu
"męskie podejście do przyjścia na świat potomka":
Wczoraj wieczorem na blogu Olki Fasolki czytałam o wyprawce. Kliknęłam stronę sprzedawcy, którego poleciła i znalazłam słynne siatkowane majtasy poporodowe, o których usłyszałam na ostatniej imprezie. Powiększyłam zdjęcie majtasów, patrząc na nie jak na świeżą soczystą kupę na białym perskim dywanie.
Na to wszystko wszedł K, spytał co się dzieje. I w trakcie, gdy mu wyjaśniałam, że trzeba wkłady wymieniać, że po porodzie różne rzeczy z organizmu kobiety wylatują, przerwał mi i spytał z niedowierzaniem:
- Zaraz, ty będziesz to nosić?
- No...
I wtedy wybuchł śmiechem. Najdłuższym i najbardziej szczerym śmiechem w dziejach naszej znajomości, przysięgam. Śmiałam się razem z nim, waląc parę razy pięścią w ramie i mówiąc "to wcale nie jest śmieszne" oraz "poczekaj, bo tobie też takie kupię". Majtasy tak go rozśmieszyły, że ledwo co dał radę umyć zęby. Nawet nie wiedziałam, że pasta do zębów dzięki tłumionym wybuchom śmiechu może tak się spienić.
Nie pozostaje nic innego jak tylko śmiać się z tych majtasów :) Mam to samo!
OdpowiedzUsuńOj, zdecydowanie śmiech jest lekarstwem na wszystko. Na majtasy też :D
UsuńNie miałam odwagi zobaczyć jak te rajty wyglądają. Zapakowałam do torby, dzięki za uświadomienie :-P
OdpowiedzUsuńProszę bardzo :D
UsuńCiekawe, jak bedziecie się śmiać podczas noszenia tychże majtasów :P
OdpowiedzUsuńCicho :P
UsuńŚmiech chyba potęguje wylewanie wydzieliny :-)
OdpowiedzUsuńO, no pięknie. Chociaż z drugiej strony... jak ma ze mnie coś wylatywać, to lepiej mocniej, to raz-dwa się skończy :D
UsuńJa z kolei mam tak, że tak do południa nie zrobię wszystkiego, co sobie zaplanowałam to już po ptakach - nie zrobię w ogóle. Od 12 zaczyna odliczać czas do powrotu Męża z pracy :D Majtasy - pierwsza klasa. Myślę, że niedługo je docenimy :)
OdpowiedzUsuńNiestety, trzeba sobie radzić również po porodzie, majtasy mają nam w tym pomóc
Usuńoch....chyba też pokażę mojemu...coby mu się koszmary śniły;P
OdpowiedzUsuńlepiej nie, bo może mu libido spaść :P
UsuńTak, tak, majtasy są fachowe:) Ja po 3 tygodniach dopiero założyłam wytęsknione stringi:)
OdpowiedzUsuń3 tygodnie... mamusiu, to pewnie się popłakałaś jak pierwszy raz stringi wciągałaś na tyłek :D
UsuńDowiedziałyście się czy w szpitalu możecie tych gatek używać? Nie wszędzie lekarze się na nie godzą - albo bez majtek albo ewentualnie bawełniane.
OdpowiedzUsuńo. a tu mnie masz. spytam na szkole rodzenia
UsuńSzkoda, że nie widziałaś miny mojego męża jak zobaczył jak WIELKIE mogą być podkłady poporodowe...
OdpowiedzUsuńŁoł. No tak- same majtasy to nic- do nich dochodzą pampersy...
Usuń