Pobudka w połowie snu wybitnie erotycznego (shit), śniadanie zagryzione Matruelle, moczyk i stolec w normie. Poranek szary do momentu, gdy sprawdzam jak się czuje wąż- niejadek, któremu zaserwowałam na noc oseska. Zastaję go zwiniętego na sztywno, z szeroko otwartym pyskiem, niczym Wężowy Krzyk. Cholera jasna. Biedny wąż.  


Wkurzenie paradoksalnie pompuje mnie energią, załatwiam małe sprawunki. Potem klapię na krzesło wyczerpana, aż do powrotu K z pracy, który przypomina o popołudniowej wizycie Teściowej. No tak, dzień był zbyt przyjemny... Zaczynam sprzątać na poważnie, myję kuchenkę, zamiatam, myję naczynia, robię łózko, sprzątam ubrania, myję podłogę, przecieram stoły, lepiej niż Herkules w stajni Augiasza. K kończy rosół, więc mówię, żeby ogarnął to i to i to i tamto też. 

Co na to K?

Rozkłada na stole wielkie płachty gazet reklamowych, które wyciągnął ze skrzynki pocztowej i zaczyna studiować jak emeryt Playboya. Bo przecież to najważniejsza rzecz, jaką trzeba w tym momencie zrobić.
Nożeszkurwa.

- Widziałaś? - pyta znad płachty
Myję naczynia, jestem w ciągu sprzątaniowym, a ten pyta czy widziałam obniżkę pralek.
- Nie - odpowiadam grzecznie.
- Świetna cena - mówi z namysłem godnym profesora, brakuje tylko, żeby masował brodę kciukiem i palcem wskazującym.

W końcu się zbiera, zaczyna ogarniać, ja się uspokajam, popołudnie mija sprawie, Teściowa uchachana i chyba nawet nie dostrzega kurzu na nóżkach stolika. Przecieram je kapciem, gdy akurat nie patrzy.

Dzień kończy się tak, jak zaczynał, wybitnie erotycznie, tym razem na jawie. Po wszystkim, leżymy nadzy, a w radiu leci reklama środka na pobudzenie seksualne.

- Tyle ludzi ma problem z sexem? - pyta K - Dużo tych preparatów reklamują.
- No chyba - odpowiadam.
- Ale czemu? 

No właśnie? Czemu ludzie mają tyle problemów z sexem? Nie umieją ze sobą rozmawiać? Stres tak na nich wpływa?