Na początku, chciałabym złożyć wyrazy współczucia na brzuchy wszystkich ciężarnych drugiego i trzeciego trymestru w TYCH DNIACH. Trzydzieści kilka stopni na dworze to jakby Bóg mówił: "Przybranie wagi, rozstępy, wymioty, hormony, bolesny poród - to za mało! Daję wam, kobiety ciężarne, upały!!!"
Byliśmy z K na weekend na wsi, u jego rodziny. Co oznacza, że ładnie trzeba wyglądać, siedzieć z rodziną przy stole bez oparcia, uśmiechać się mimo, że pocę się na twarzy, w zgięciach kolan i w kroczu. Ale dałam radę jakoś, zwłaszcza, że miałam wsparcie w K, który zaczął gadać do brzucha, macać brzuch i uwaga! nawet załatwił stetoskop, żeby posłuchać co się dzieje w moim brzuchu.
A więc słuchaliśmy i cóż- brzmiało to, jakbyśmy włożyli głowy do akwarium. Szmery, szumy, bąbelki i takie echa, jak przy przepływaniu obok czegoś, genialne!
Dzidziol kopie ambitnie, K już czuje wyraźnie, wczuwa się chyba w końcu w rolę tatusia bo pyta, kiedy będziemy skręcać w końcu łóżeczko.
A, teściowa znalazła w Przyjaciółce odpowiedź na pytanie jednej z czytelniczek o to, czego nie można jeść w ciązy - nie zaskoczyła mnie niczym, prócz sera fety. Nigdzie wcześniej nie czytałam, ażeby ser feta był niekorzystny, a jest niby taki ze względu na użycia sera mleka niepasteryzowanego. Wiecie coś na ten temat?
Kochana, ale zazdroszczę ci słuchania brzucha :))
OdpowiedzUsuńCo do sera feta to: naszą POLSKĄ fetę (np. z Favity) można jeść bez obaw, natomiast taką prawdziwą, grecką- to już nie. Zastanawiam się co z oscypkami, ale w internecie zdania są podzielone także ja wolę nie jeść, tak w razie "w".
Ostatnio popełniłam gafę, bo zjadłam łososia wędzonego, a ponoć nie można, ale znajoma lekarka pocieszyła mnie, że z pewnością nic się nie stanie, bo jeśli chodzi o ryby to odnotowano raptem kilka przypadków zakażenia bakterią listeria.
Słyszałam o wędzonym łososiu, na szczęście nie lubię. Ja w pierwszym trymestrze zjadłam trochę sera pleśniowego, lekarz też mnie uspokoił, trzeba uważać, ale jak się niechcący zje jakiś dziabek czegoś złego, to nie powinno się nic złego stać :)
UsuńStetoskop to genialna sprawa! Mąż mi sprawił na Gwiazdkę jak byłam w 6 miesiącu ciąży ;)A teraz bawimy się z nim z Synem w lekarza, oczywiście Syn dumnie bada. O fecie nic mi nie wiadomo, wpierdzielałam całą ciążę w sałatkach :> Co do upałów, współczuję, współczuję i jeszcze raz współczuję ciężarnym...
OdpowiedzUsuńUff, uspokoiłaś mnie z fetą :) Tenks :)
UsuńAch te spotkania i siedzenie na sztywniaka. Nam zostało tylko 10 dni, a ciągle ktoś zaprasza na obiadki.
OdpowiedzUsuńZ tym jedzeniem/niejedzeniem to zawsze miałam problem. Obawiałam się wszelakich śmietan, jogurtów, serów, ale póki wiemy, że cokolwiek jemy jest z mleka pasteryzowanego to powinno być ok.
ozdrawiam i będę śledzić Twoje oczekiwania:)
Już się uspokoiłam, to tylko kilka kosteczek sera feta :) Dzięki za opinię.10 dni? Dżizas, to pewnie jak na szpilkach juz chodzisz :)
Usuńnie znoszę takich sztywnych spotkań! na szczęście teraz wypada mi rozsiąść się wygodnie, pojęczeć trochę i udać się do pokoju ;)
OdpowiedzUsuńFety też nie? Jejku... ja już tęsknię za pleśniowymi... Fetę naszą, polską jadłam do sałatki nie raz. Z resztą jem prawie wszystko co lubię... lekarz o niczym specjalnym nie mówił.
Potem przy karmieniu trzeba będzie się ograniczać... jak będę pakowała torbę do szpitala, to wrzucam czekoladę :) może zdążę zjeść zanim urodzę i nie będę mogła ;)
No właśnie ja też się nie stresuję- kilka kostek fety aż tak szkodliwe być nie może. Najgorszy jest właśnie chyba stres i przejmowanie się każdą byle pierdołą. Zrelaksowana mama to zdrowa dzidzia :)
Usuńteściowie... dziś za mną pierwsza kłótnia z teściową po 7 latach znajomości z mężem. właściwie mój wybuch, bo ileż można. i czuję się lepiej :) a o serze feta nie wiedziałam i jadłam w ciąży bardzo dużo. nic mi ani mojej córeczce od tego się nie stało :)
OdpowiedzUsuńuuu... a jak teściowa zareagowała? Ja rzadko kiedy sie kłócę, ale jak przekroczę cienką linię, to wybucham mega gwałtownie :P Oby moja Teściowa się nie przekonała :P
Usuń